Wysłanie wyspecjalizowanych policjantów na miejsce akcji, to element nowej instrukcji wypracowanej przez zespół do spraw porwań, stworzony niedawno przez policję, ABW i prokuraturę. Telefon do Sosnowca z informacją, że grupa jest w gotowości, wykonał szef formacji. W odpowiedzi usłyszał jednak, że funkcjonariusze nie skorzystają z pomocy. Rzecznik komendanta głównego Mariusz Sokołowski tłumaczy w rozmowie z reporterem radia RMF FM, że nie było takiej potrzeby. - Od początku funkcjonariusze podejrzewali, że nie mają do czynienia z porwaniem. Wszelkie informacje, które zebraliśmy w ciągu pierwszych dwudziestu czterech godzin tego postępowania, wskazywały, że kobieta może konfabulować. Wersją, która znajdowała się na pierwszym planie, była niestety ta z udziałem rodziców - powiedział Sokołowski. Policjanci przyznają również, że potem pojawiło się kilka dowodów mogących potwierdzać wersję porwania: postać w kapturze zarejestrowana na monitoringu, czy zeznanie mężczyzny, który widział zakapturzoną osobę biegnącą z zawiniątkiem w rękach. Wersja porwania była więc kilka dni później wciąż aktualna. Tłumaczenie, że nie skorzystano z pomocy grupy pościgowej, bo policja miała świadomość, że do porwania mogło nie dojść, wydaje się więc mało wiarygodne. Sprawa Madzi. Straszna tragedia. Podyskutuj