Miejscowi do chodzenia po śniegu używali tzw. karpli, które zapobiegały zapadaniu się w śnieg, ale, powiedzmy sobie szczerze, z nartami nie miały nic, ale to nic wspólnego i do rekreacji ani do sportu nie nadawały się. Pewnego zimowego dnia 1883 roku jeden zamożny i bardziej obyty w świecie niemiecki myśliwy zamówił u niejakiego Kowali z Wisły dwie długie, wąskie, odpowiednio wykończone deski z drzewa świerkowego, które dałoby się porządnie do nóg przymocować. Potrzebował szybciej się poruszać podczas polowania na śniegu, co w karplach nie było możliwe. Ów Kowala deski świerkowe sporządził i zgodnie z zamówieniem wykończył, wyginając elegancko czubeczki do góry. Deski mocowało się do butów rzemyczkami. Zamówienie tak go zdziwiło, że opowiadał o nim jeszcze wiele, wiele lat później. Niemiecki myśliwy poruszał się po lesie, używając drąga, na którym się podpierał, a kiedy zjeżdżał z góry, wsadzał go między nogi, jakby na nim siadał. Tak zjeżdżano w Alpach. Bo na przykład w Norwegii używano dwóch kijków. W sumie nie ma się co dziwić, że to Norwegowie wynaleźli sporty narciarskie. Pierwszy wyścig na biegówkach zorganizowali sobie w 1843 roku, pierwsze zawody w slalomie - w 1850 roku, pierwszy konkurs skoków - w 1868 r. A świat milczał. Świat nie wiedział. Nawet, jeśli kto bywał w Norwegii traktował to, jako osobliwą odmianę folkloru. W Alpach jeździli ci, którzy musieli się jakoś sprawniej po tym śniegu poruszać, bynajmniej nie z przyczyn sportowych, ale np. strategicznych. Wprawdzie we Włoszech w latach sześćdziesiątych XIX wieku produkują pierwsze narty wyłącznie do celów sportowych, ale nie zrobiły one przyszłości, być może dlatego, że przeznaczone były do jazdy po trawie. W 1883 roku Szwajcar, Wilhelm Paulke sprowadził sobie w Alpy narty norweskie i stwierdził, że tak jest lepiej. I tak się zaczęło! Chociaż jeszcze w latach 30. XX wieku jeździło się również po alpejsku, czyli z grubym (o kilkucentymetrowej średnicy), mocnym kijem pomiędzy nogami. "Pierwszy zaczyna zjeżdżać P.K, młody i bardzo odważny, wkłada kij między nogi i zaczyna powoli zsuwać się po szreni. W pewnym momencie podskakuje do góry, opada, a jego kijek na pięć centymetrów gruby łamie się jak słomka" - pisze w 1937 roku Stanisław Zdyb. Istnieje plotka, jakoby pierwszym narciarzem polskim miał być subiekt, niejaki Mikulski z Zakopanego, który szusował z Gubałówki na wystruganych z jesionowego drzewa deskach. Miałoby to być w 1888 roku, a więc pięć lat po niemieckim myśliwym z Beskidu Śląskiego. Subiekt Mikulski zapewne wzorował się na norweskim inżynierze, specjaliście do budowy dróg, który w latach 80. XIX wieku przyjechał do Polski do pracy. Nazywał się Regnvald Husebye i przywiózł ze sobą z Norwegii deski, na których jeździł. Nazywano je wówczas w Polsce - ski. Norweg jeździł na skach. Józef Schneider i Marian Mafaczyński - dwaj leśnicy z Tatarowa wykorzystali norweski wynalazek w swojej pracy. Patrolowali lasy na skach i najwyraźniej sprawiało im to przyjemność, skoro w 1897 roku zdobyli szczyt Howerla (pasmo Czarnohory), tylko po to, żeby sobie z niego zjechać na skach. A potem już poszło z górki! Wiadomo, że w latach 90. XIX wieku na nartach jeździli leśnicy z lasów bielskich i cieszyńskich. Coraz więcej górali obrabia deski na ski, które sprzedaje. Szukano na ski słowa w języku polskim. Mariusz Zaruski proponował słowo "łyżwice", które zaczęło się nawet przyjmować. W 1907 roku miano zakładać Zakopiański Oddział Łyżwistów, kiedy Zaruski gwałtownie zmienił zdanie i, przekonany przez adwersarzy, jął lansować słowo "narty" jako staropolskie. Znalazł ryciny i teksty, z których wynikało, że już w XVI wieku w Rzeczpospolitej wojsko jeździło na nartach. Słowem "narty" określano również w starpolszczyźnie gatunek drewna. W Beskidach narciarstwo rozwijają niemieccy mieszczanie, którzy po ciężkiej pracy i w przerwie między robieniem interesów żądni są rozrywki. W 1893 roku zakładają słynne towarzystwo turystyczne Beskidenverein, w którym istnieć będzie sekcja narciarska: Winter Sport Abitezung Beskidenverein. Pod Romanką budują rodzaj schronu dla narciarzy, który podczas pierwszej wojny światowej został złupiony i zniszczony przez okoliczną ludność. Beskidenverein nie tylko popularyzuje narciarstwo, ale i buduje schroniska oraz wytycza szlaki, a to już zupełnie inna historia.