Lista "wrogów rasy" coraz dłuższa
Na stronie internetowej organizacji Blood and Honour przybywa zdjęć i nazwisk "zdrajców rasy". Kiedy razem z rodziną zobaczyłem moje zdjęcie i adres, przez kilka dni bałem się wychodzić z domu - mówi 20-letni Karol Michalski z Gliwic.
Na stronie można znaleźć też odnośnik do komórki, która określa się jako Redwatch. "Celem Redwatch Polska jest zbieranie wszelkich możliwych informacji (zdjęcia, adresy, nr telefonów, nr tablic rejestracyjnych samochodów etc.) na temat osób trudniących się działalnością antyfaszystowską, antyrasistowską, kolorowych imigrantów, działaczy lewackich stowarzyszeń... Poprzez Redwatch chcemy uświadomić środowiskom, które są nam przeciwne, że to, co wiedzą na nasz temat, jest niczym w stosunku do wiedzy, jaka posiadamy o nich" - czytamy.
"Zdrajcą rasy" może zostać każdy - pisze "Gazeta Wyborcza". Wystarczy działać w organizacji feministycznej, zorganizować sympozjum o Żydach albo nosić dredy. Na stronach można znaleźć zdjęcia, nazwiska, adresy czy telefony ludzi z całej Polski. Sześć osób pochodzi ze Śląska. Wśród nich Karol, perkusista zespołu Exmisja, uczeń Technikum Kolejowego. Kiedy informacje o nim pojawiły się na stronach faszystów, Karol zgłosił to policji. - Nie uważam się za jakiegoś wielkiego lewaka - mówi. - Po prostu gram w zespole. Nie mam pojęcia, skąd jacyś psychopaci wzięli mój adres. Boję się, że coś mogą zrobić mnie albo mojej rodzinie.
Mirosław Giza, psychoterapeuta, ostrzega, że tego typu publikacje są niebezpieczne. Mogą sprowokować do ataku niezrównoważone osoby, a nie tylko wyznawców jakiejś konkretnej ideologii.
Podobnego zdania jest Małgorzata Kałużyńska-Jasak, rzeczniczka generalnego inspektora ochrony danych osobowych. - Jeśli te informacje weźmie sobie do serca ktoś z poważnymi dewiacjami psychologicznymi, może dojść do nieszczęścia. Już powiadomiliśmy prokuraturę. Uznaliśmy, że te strony internetowe zawierają groźby karalne - mówi.
Sprawą zajmuje się Komenda Główna Policji. - Mamy doniesienia z całej Polski, z samego Poznania jest ponad 500 nazwisk - mówi komisarz Zbigniew Urbański, specjalista od przestępczości komputerowej. - Problem polega na tym, że serwer, z którego pochodzą strony, znajduje się na terenie Stanów Zjednoczonych. Poprosiliśmy już o pomoc Amerykanów. Nie ma jednak co ukrywać - sprawa jest bardzo trudna.
Anna Janina Kloza, polonistka z Białegostoku, nie traci wiary w to, że strony zostaną zlikwidowane. Znalazła się na celowniku Redwatch, bo ośmieliła się zorganizować seminarium o kulturze żydowskiej. Jej numer telefonu komórkowego znaleźliśmy pod jej zdjęciem na stronach Redwatch. - Numeru nie zmieniłam, może być przydatny w śledztwie - tłumaczy polonistka. Mówi, że czas paniki już minął, choć kilka razy miała nieprzyjemne sytuacje. - Na razie policja prosiła mnie o nieujawnianie szczegółów. Byłam już na spotkaniu z ambasadorem USA. Wiem, że po drugiej stronie Oceanu podjęto już działania. Mimo że nazwisk na stronach znowu przybyło, wierzę, że ci, którzy je tworzą, w końcu zostaną zatrzymani - mówi Kloza.