Ligocki przybył do Wierchomli po 13 godzinach od przylotu do Warszawy z Kanady, gdzie w Stoneham startował w zawodach Pucharu Świata. Przed ostatnimi zawodami PŚ 13 marca we Włoszech zajmuje dwunaste miejsce w klasyfikacji generalnej snowcrossu. - Zdążyłem po drodze wpaść na dwie godziny do domu w Cieszynie i pędziłem do Wierchomli. Bardzo zależało mi by wystartować w mistrzostwach i potwierdzić, że jestem najlepszy w Polsce. Wiem, że koledzy chcieli pokazać pazur i odebrać mi tytuł, ale muszą na to poczekać jeszcze rok. Trasa była bardzo ciekawa, wymagająca i bezpieczna zarazem. Teraz wracam odpocząć do domu i już jutro lecę na finał Pucharu Świata do włoskiego Val Malenco, a 14 marca przenoszę się do Szwajcarii, gdzie w Lenk wystartuję w finale Pucharu Europy. Sezon planuję zakończyć w Kanadzie na tej samej trasie, na której za dwa lata odbędą się Zimowe Igrzyska Olimpijskie - mówi snowboardzista. Matys pokonał w Wierchomli 33 zawodników. Dla Ligockiego jest to 26. złoty medal w karierze. TWO