W piątek w Nadleśnictwie Kłobuck spłonęło 22 ha młodnika, upraw leśnych i lasu. Nadleśnictwo powiadomiło prokuraturę. Pracę rozpoczęła także komisja powołana przez Zakład Linii Kolejowych w Tarnowskich Górach. Zdaniem strażaków nie ulega wątpliwości, że przyczyną powstania tego pożaru był przejeżdżający pociąg. - To bardzo ważna sprawa, lata biegną, trwają przepychanki prawne, a tylko w tym roku w woj. śląskim mieliśmy 350 pożarów lasów, w których spłonęło prawie 650 hektarów - podkreślił rzecznik śląskiej straży Jarosław Wojtasik. Aby zapobiec pożarom w lasach powinno się przeprowadzać tzw. mineralizację pasów przeciwpożarowych. W praktyce chodzi o usunięcie trawy i innych przedmiotów, które mogą się zapalić od iskry z przejeżdżającego pociągu oraz zaoranie pasa ziemi w odległości przynajmniej dwóch metrów z każdej strony torowiska. Przepisy jednak dokładnie nie wskazują, kto odpowiada za te prace. Kontrowersje rozpoczęły się, gdy w 2010 zmienione zostało rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych i administracji w sprawie ochrony przeciwpożarowej budynków, innych obiektów budowlanych i terenów. - We wcześniejszym było napisane, że obowiązek urządzania i utrzymania pasów przeciwpożarowych ciąży na właścicielu linii kolejowych. Nowy przepis tego nie precyzuje, ale po analizie strażacy stwierdzili, że ma to robić kolej - mówił Wojtasik. Spółka PKP Polskie Linie Kolejowe jest innego zdania. - Stan prawny, który mamy od czerwca 2010 r. (...) jest taki, że kolej nie jest tą stroną, która miałaby obowiązek wykonywania tych zabiegów profilaktycznych, których celem jest ochrona przeciwpożarowa linii kolejowych (...) Naszym zdaniem jest to zadanie służb leśnych - powiedział rzecznik spółki PKP Polskie Linie Kolejowe Krzysztof Łańcucki. Zaznaczył, że analogicznie sytuacja wygląda w przypadku dróg publicznych, których zarządca nie ma przecież obowiązku wykonywania zabiegów przeciwpożarowych wzdłuż jezdni. Państwowa Straż Pożarna po analizie uznała jednak, że mineralizacja należy do kolei. Wydane w tej sprawie decyzje kolej zaskarżyła do wojewódzkich sądów administracyjnych. - Na 23 skargi w woj. śląskim Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach 22 odrzucił, w jednym przypadku stwierdził nieważność decyzji, ale ze względów formalnych. W tych 22 sprawach kolej skorzystała z możliwości skargi kasacyjnej do Naczelnego Sądu Administracyjnego - podał Wojtasik. Podobna sytuacja ma miejsce w całym kraju. Według danych straży PKP PLK złożyła w sądach blisko 100 skarg na decyzję straży w sądach administracyjnych i 12 do NSA. - Do 30 marca odbyło się 75 rozpraw. Sąd oddalił 52 skargi, uchylił 15 decyzji administracyjnych drugiej instancji ze względów niemerytorycznych - powiedział Wojtasik. - Kolej nie realizuje swych obowiązków mimo postanowień o odmowie wstrzymania wykonania decyzji, zasłaniając się różnymi przepisami - dodał rzecznik śląskiej straży. Wojtasik zaznaczył też, że obowiązek ochrony przeciwpożarowej i ochronę środowiska nakłada na kolej nie tylko budzące kontrowersje rozporządzenie, ale także Ustawa o transporcie kolejowym. Łańcucki nie chciał oceniać decyzji sądowych. Jak powiedział, droga prawna zakończenia tego problemu nie jest jeszcze zakończona i trzeba poczekać na ostateczne rozstrzygnięcie. Sprecyzował, że nie chodzi jedynie o drogę sądową, ale stworzenie prawa, które byłoby jednoznaczne i nie dopuszczało różnych interpretacji. Pytany, czy wobec obecnego stanu prawnego nikt nie zabezpiecza szlaków kolejowych, odpowiedział, że prace profilaktyczne są wykonywane tam, "gdzie to jest konieczne, gdzie istnieje poważne zagrożenie". - Ale w dalszym ciągu oczekujemy, że sprawa zostanie ostatecznie tak rozwiązana, jak w przypadku dróg publicznych - zaznaczył.