Dotąd przedsiębiorstwo świadczyło na rzecz Kompanii usługi w trzech kopalniach: Bielszowice, Halemba-Wirek i Sośnica-Makoszowy. Pracownicy tej spółki wykonywali m.in. roboty przygotowawcze i likwidacyjne, w ramach pięciu umów o wartości ok. 4 mln zł. Rzecznik Kompanii Węglowej Zbigniew Madej zapowiedział w środę, że współpraca z firmą nie będzie już kontynuowana. Powodem są stwierdzone nieprawidłowości, dotyczące przede wszystkim niewłaściwego przygotowania pracowników oraz niewystarczającego nadzoru nad nimi. Już wstępna analiza okoliczności wtorkowego wypadku wykazała, że doszło do niego na skutek naruszenia procedur i zasad bezpiecznej pracy. Pracownik demontujący 840 m po ziemią część rurociągu wbrew przepisom wszedł na wagonik podziemnej kolejki; został porażony prądem, potem uderzył głową w szynę. Mężczyzna miał żonę, osierocił dwoje dzieci. Służby nadzoru górniczego od lat zwracały uwagę na nieprawidłowości w działaniu prywatnych firm usługowych, którym kopalnie zlecają określone prace. Wskazywano m.in. na niewystarczające wyposażenie i wyszkolenie pracowników oraz brak należytego nadzoru. Pracownicy tych firm statystycznie częściej ulegali wypadkom niż załoga kopalń. Po katastrofie w kopalni Halemba, gdzie większość z 23 ofiar stanowili pracownicy firmy zewnętrznej, spółki węglowe - jak deklarują - zaczęły bardziej rygorystycznie kontrolować standardy pracy wynajmowanych firm, mając na uwadze przede wszystkim bezpieczeństwo pracowników. - Można z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że współpraca z firmami, gdzie stwierdzono nieprawidłowości, nie będzie kontynuowana - zapewnił w środę Madej. Od początku roku w polskim górnictwie zginęło 14 osób, w tym 10 w kopalniach węgla kamiennego. Ponadto 14 górników doznało ciężkich obrażeń, w tym ośmiu w kopalniach węgla.