Aktorzy podkreślają, że monodram jest najtrudniejszą formą aktorstwa i niewielu decyduje się na kilkudziesięciominutowe spotkanie sam na sam z publicznością. Rola Jandy jest jedną z niewielu, które stawiane są za wzór młodym adeptom sztuki aktorskiej. Warto wspomnieć tu choćby "Belfra" Wojciecha Pszoniaka czy "Kontrabasistę" Jerzego Sthura. Widzowie oglądają te spektakle po kilka razy, wypowiadając kwestie jeszcze przed aktorami. Shirley od 20 lat bawi i wzrusza. Jest też remedium na smutki, bodźcem do działań dla kobiet, które pragną zmian w swoim życiu. "Shirley Valentine" to historia kobiety w średnim wieku, która w młodości chciała być stewardessą, jednak życie potoczyło się, tak, że została kurą domową. Popadła w rutynę, dzieci pozakładały własne rodziny, a mąż wraca coraz później z pracy i jedyne, czego oczekuje od żony, to ciepłej kolacji. Nie rozmawiają ze sobą, nie starają się o siebie. Shirley rozmawiając ze ścianą uświadamia sobie, że prowadzi życie, o jakim nigdy nie marzyła. Pewnego dnia rodzi się w niej bunt i wyjeżdża do Grecji... Spektaklowi od dwudziestu lat towarzyszą salwy śmiechu i owacje na stojąco. Bilety na przedstawienie rozchodzą się w błyskawicznym tempie. Krystyna Janda przyjeżdża do Bytomia na dwa dni. Będzie można ją zobaczyć 2 października o 19.00, a 3 października - o 17.00.