Strajk spowodował zmniejszenie wydobycia węgla w stosunku do planu o ok. 145 tys. ton, czyli o prawie 60 proc. - Dobowy plan wydobycia we wszystkich kopalniach wynosił ok. 250 tys. ton węgla, a wydobyto ponad 105 tys. ton. Ale trzeba pamiętać, że straty w dobowym wydobyciu są możliwe do odrobienia, to zależy od górniczych załóg - powiedział rzecznik Kompanii Węglowej, Zbigniew Madej. Według niego, w związku z możliwością odrobienia zaległości, trudno na razie mówić o wymiernych stratach finansowych. Według wyliczeń PAP, przy średniej cenie węgla 145 zł za tonę, brak 145 tys. ton oznaczałby zmniejszenie przychodów o ponad 21 mln zł. - To hipotetyczne wyliczenia. Jeżeli ubytek w wydobyciu nie zostałby nadrobiony i węgiel nie trafiłby na rynek, ponieślibyśmy straty. Ale liczymy, że do końca miesiąca uda się to nadrobić i sprzedać zakładaną ilość węgla, zaspokajając potrzeby klientów - zaznaczył Madej. W pozostałych spółkach - Katowickim Holdingu Węglowym i Jastrzębskiej Spółce Węglowej - odbywające się w części kopalń masówki i związane z nimi opóźnienia w rozpoczęciu pracy (według związków - o dwie godziny, według pracodawców maksymalnie o godzinę, a zwykle o kilkanaście minut) nie spowodowały zmniejszenia wydobycia i strat. W sumie 24-godzinny protest, polegający na całkowitym lub częściowym wstrzymaniu wydobycia węgla, objął (według danych zebranych po trzeciej zmianie) 15 kopalń Kompanii Węglowej ("S" podaje 16, ale oddzielnie liczy dwie kopalnie połączone w jedną). W 11 wydobycie wstrzymane było całkowicie, a w czterech częściowo. Siedem kopalń pracowało normalnie, a w kopalni "Sośnica" trwa akcja ratownicza w związku z podziemnym pożarem. Górnicza "Solidarność" uznała strajk za udany, mimo że stanęły nie wszystkie, lecz co trzecia kopalnia. Związkowcy uważają, że to wystarczający sygnał ostrzegawczy dla rządu. "S" podtrzymuje zapowiedź "generalnej akcji protestacyjnej" w grudniu, w przypadku braku porozumienia. Oprócz wycofania decyzji o likwidacji kopalń "S" chce też gwarancji utrzymania górniczych uprawnień branżowych i emerytalnych. Z kolei związkowcy skupieni we wspólnym sztabie protestacyjno-strajkowym (bez "S") liczą, że wczorajszy strajk będzie dodatkowym argumentem podczas zaplanowanej jeszcze dzisiaj drugiej tury rozmów z zarządem Kompanii Węglowej. Pozostałe argumenty to m.in. - co potwierdza sama Kompania - dobra koniunktura na węgiel w kraju i za granicą oraz zauważalna poprawa wyników spółki w ostatnim czasie. Według Wacława Czerkawskiego ze Związku Zawodowego Górników w Polsce, postawa Kompanii Węglowej, wyrażona w piątkowym oświadczeniu, może być dobrą podstawą do zawarcia porozumienia. Zarząd spółki zadeklarował w piątek, że nowa sytuacja - lepsza koniunktura i przyjęcie przez Sejm tzw. ustawy górniczej - pozwala na ponowne przeanalizowanie planu funkcjonowania Kompanii. Część związkowców odczytuje to jako możliwość wycofania się z uchwały o likwidacji w 2004 roku czterech kopalń. Rzecznik Kompanii Zbigniew Madej mówi natomiast, że podstawowym celem programu naprawczego jest osiągnięcie efektywności ekonomicznej, a likwidacja to tylko jeden ze środków do tego celu. Ponadto górnicze związki nadal liczą na to, że w ustawie górniczej ostatecznie znajdzie się zapis umożliwiający łączenie kopalń i ich częściową likwidację, zamiast likwidacji całkowitej. Sejm odrzucił w czwartek taką poprawkę, ale - według Czerkawskiego - ma ona być ponownie zgłoszona w Senacie. Część górników i osób popierających ich protest uczestniczyło również w pikietach. Przed Urzędem Wojewódzkim w Katowicach wzięli w nich udział hutnicy, kolejarze oraz pracownicy służby zdrowia. Posłuchaj relacji reportera RMF Tomasza Maszczyka: Strajk górników nie zmieni raczej decyzji rządu. Likwidacja kopalń jest przesądzona - tak na protest zareagował wczoraj wicepremier Jerzy Hausner. Rząd nie może wycofać się z programu restrukturyzacji, który jest konieczny tak dla górnictwa, jak i dla Śląska oraz dla gospodarki kraju. Kopalnie więc będą zamykane, a wydobycie węgla zmniejszane. Hausner dopuszcza tylko małe opóźnienia, czyli góra kilkumiesięczne przedłużenie "żywota" kopalń. Z kolei wiceminister Jacek Piechota ostrzegał, że strajk generalny w górnictwie nie będzie sprzyjał restrukturyzacji tego sektora. - Może też doprowadzić do upadłości Kompanii Węglowej - mówił. Nie wszyscy w SLD zgadzają się jednak z polityką rządu. Lewicowi baronowie i działacze ze Śląska od wielu miesięcy krytykują propozycję likwidacji kopalń; kilka tygodni temu grozili oni nawet rzuceniem legitymacji partyjnych. Wszystko to jednak tylko polityczne rozgrywki.