Podczas konferencji prasowej, podsumowującej rok urzędowania, wojewoda i jego zastępcy zapewniali, że ze strony samorządów i innych lokalnych instytucji do urzędu wojewódzkiego nie docierają żadne sygnały, aby pomoc dla poszkodowanych była niewystarczająca lub nieskuteczna. - Nie ma żadnych sygnałów, aby ktokolwiek z poszkodowanych osób nie mógł w godnych warunkach przeżyć najbliższej zimy - podkreślił wicewojewoda śląski Adam Matusiewicz. 15 sierpnia żywioł zniszczył w woj. śląskim ok. 400 budynków mieszkalnych, 10 z nich nadawało się jedynie do rozbiórki. Ponad 200 budynków miało zerwane dachy, około 150 - inne uszkodzenia. W wyniku przejścia trąby powietrznej w całym regionie zostało poszkodowanych ponad 450 rodzin, głównie w powiatach lublinieckim, częstochowskim i gliwickim. Jak poinformował wojewoda, krótko po przejściu trąby powietrznej poszkodowanym rodzinom wypłacono doraźnie z budżetu wojewody ok. 2,7 mln zł - średnio po 7,5 tys. dla każdej rodziny. Na odbudowę zniszczeń przeznaczono natomiast ponad 16 mln zł z budżetu państwa. Wydatkowanie tej kwoty właśnie się kończy. Świadczenia dla poszkodowanych przeznaczyła też organizacja Caritas. Nie wydano natomiast całej kwoty przeznaczonej przez ministerstwo rolnictwa na świadczenia dla tych, którzy w wyniku żywiołu ponieśli straty w uprawach czy hodowli. Maksymalne odszkodowania wynosiły 15 tys. zł. Jak poinformował wicewojewoda Stanisław Dąbrowa, z 3,3 mln zł wydano niewiele ponad 1,1 mln zł i prawdopodobnie do końca roku kwota ta znacząco nie wzrośnie. Niewykorzystane środki trzeba będzie zwrócić. Wicewojewoda wyjaśnił, że procedury nie pozwalały na wypłatę wyższych kwot tym rolnikom, którzy ponieśli straty większe niż 15 tys. zł. Wyjaśnił również, że pomoc resortu rolnictwa, w przeciwieństwie do tej bezpośrednio z budżetu, przysługiwała jedynie poszkodowanym w wyniku przejścia trąby powietrznej, a nie gradobicia. Dlatego np. rolnicy z podczęstochowskiej wsi Niegowa, którzy ucierpieli jedynie w wyniku gradu, nie dostali odszkodowań.