Wprawdzie po godzinnej przerwie ratownicy wznowili akcję - musieli zrobić specjalne wzmocnienia, aby spadający węgiel i kamienie im nie przeszkadzały - ale znów pojawił się problem. Ekipy natrafiły na skalę. Nie sposób jej ominąć; trzeba najpierw skruszyć kamień, aby móc dalej przeszukiwać chodnik. Ekipy próbują dotrzeć do zasypanego górnika z obu stron zawału; ręcznie przekopują wyrobisko - na miejsce nie da się wprowadzić ciężkiego sprzętu. Akcja w kopalni Siltech trwa już blisko dobę; 380 metrów pod ziemią bez przerwy pracuje około 30 osób. Osuwisko wymaga ciągłego zabezpieczania tymczasową obudową, dlatego pokonywanie kolejnych metrów jest utrudnione. - Wszystko zależy od tego, jaką pozycję miał podczas wykonywania czynności przy rurociągu. Jeśli był gdzieś u góry, na taśmie, bo rurociąg biegł zaraz obok przenośnika taśmowego, mógł nie zdążyć. Jeśli był na dole, gdzieś z boku, to zawsze mogła się tam utworzyć jakaś nisza. Mamy wielką nadzieję, że wyciągniemy go żywego - zaznaczył Chojnacki. Wypadek miał miejsce w niedzielę późnym wieczorem, 380 m pod ziemią, w magistrali transportowej, czyli szerokim na ponad pięć metrów chodniku, którym odbywa się transport węgla od miejsca urobku do szybu wydobywczego. W magistrali, przy uszkodzonym rurociągu, pracowała wtedy dwuosobowa brygada naprawcza. Jeden z górników poszedł zakręcić wodę, drugi został przy uszkodzeniu. Wtedy nastąpił zawał skał, który zasypał górnika. Skały zgniotły obudowę chodnika na długości ok. dziewięciu metrów, prawie zupełnie go wypełniając. Prawdopodobnie zawału nie poprzedził żaden wstrząs. Jak powiedziała rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego, Danuta Olejniczak-Milian, akcja ratownicza polega na wzmocnieniu obudowy przy jednoczesnym wybieraniu rumoszu skalnego, który leży w chodniku. Prowadzą ją ratownicy m.in z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu - cały czas z każdej strony pracuje jeden zastęp - 5 osób. - Prawdopodobną przyczyną zawału była utrata stabilności i odporności obudowy wyrobiska - albo poprzez niewłaściwe użytkowanie obudowy, albo jej wadę, albo też jakieś prace przy niej. To musi wyjaśnić Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach, który będzie badał przyczyny wypadku - zaznaczyła Olejniczak-Milian. Wypadek w zabrzańskiej kopalni "Siltech" to kolejny w ostatnich dniach wypadek w górnictwie. Od środowego wieczora ratownicy poszukiwali 30-letniego górnika, który zaginął po silnym tąpnięciu w kopalni "Halemba" w Rudzie Śląskiej. W poniedziałek nad ranem, piątego dnia poszukiwań zasypanego mężczyzny, przekopujący chodnik ratownicy usłyszeli głos zaginionego. Po godzinie dziewiątej przytomnego górnika przetransportowano na powierzchnię.