To dwaj przytomni górnicy z oddziału chirurgii Wojewódzkiego Szpitala Wojewódzkiego nr 5 im. św. Barbary w Sosnowcu i trzej w cięższym stanie - z Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach-Ochojcu. Stan wszystkich pięciu jest jednak stabilny - na transport zgodzili się m.in. specjaliści z "oparzeniówki". Jako stabilny siemianowiccy lekarze określali również rano stan 18 poparzonych, którzy trafili tam po katastrofie. Jak mówił podczas porannej konferencji prasowej dyrektor CLO dr Mariusz Nowak, dwaj najciężej ranni są utrzymywani w stanie sedacji, czyli snu, który pomaga w ich leczeniu. Rzecznik sosnowieckiego szpitala Mirosław Rusecki powiedział, że przewiezienie stamtąd dwóch górników do CLO, gdzie będzie możliwe dalsze specjalistyczne leczenie ich oparzeń, konsultował po południu w Sosnowcu m.in. dr Nowak. Razem z lekarzami z Sosnowca dr Nowak uznał, że transport nie zagrozi zdrowiu poszkodowanych. Według wcześniejszych informacji, poranne badania obu tych górników - z oddziału chirurgii ogólnej i urazów wielonarządowych - nie wykazały istotnych zaburzeń krążeniowo-oddechowych. Obaj mężczyźni byli przytomni. Te informacje potwierdził po południu dr Marek Grabowski z CLO. Zaznaczył również, że w gorszym - choć też stabilnym - stanie są górnicy przewiezieni na siemianowicki OIOM z Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach-Ochojcu. Choć podobnie w ich przypadku lekarze zgodzili się na transport, wszyscy trzej cały czas pozostawali zaintubowani. Te informacje oznaczają, że po południu w siemianowickiej "oparzeniówce" przebywa 23 górników, w tym pięciu na oddziale intensywnej opieki medycznej. Jak podkreślają siemianowiccy lekarze, ciągle jest zbyt wcześnie, by oceniać szanse górników - to bowiem nadal początkowe stadium choroby oparzeniowej. Również lekarze z Sosnowca informowali, że rokowania dwóch z czterech pacjentów, hospitalizowanych tam wciąż w poniedziałek po południu, "są bardzo poważne". Obaj górnicy umieszczeni na tamtejszym OIOM-ie są wentylowani mechanicznie. Wiadomo m.in., że prócz oparzeń zewnętrznych, mają poparzone drogi oddechowe. W ogólnie dobrym stanie byli natomiast dwaj inni pacjenci - po katastrofie hospitalizowani w Sosnowcu na oddziałach chorób wewnętrznych i pulmonologii. Obaj pozostawali na razie pod opieką psychologa, być może opuszczą szpital już w najbliższych dniach. Według informacji dra Grabowskiego, być może też w najbliższym czasie do CLO trafią kolejni górnicy przebywający obecnie w innych szpitalach. By było to możliwe, do "oparzeniówki" trafił już dodatkowy sprzęt, m.in. respiratory na wypadek, gdyby stan rannych miał się pogarszać. Dyrektor CLO zapewniał także, że nie ma niebezpieczeństwa, aby na leczenie górników zabrakło pieniędzy. Nowak rozmawiał o tym m.in. z szefem śląskiego oddziału NFZ. "Każdy pacjent będzie zapłacony, będzie indywidualne rozpatrzenie" - mówił. Dodał, że problem finansowania kosztownego leczenia poparzonych pacjentów wymaga systemowego rozwiązania. Według informacji Nowaka, koszt leczenia górników w CLO może sięgnąć kwoty rzędu 2 mln zł. Kosztowna jest przede wszystkim nowatorska metoda przeszczepu tkanek pobranych od pacjenta i namnożonych w pracowni "oparzeniówce". Wcześniej lekarze skarżyli się na problemy z refundacją tej metody. W wyniku katastrofy w rudzkiej części kopalni "Wujek" w piątek zginęło 12 górników, dwie kolejne ofiary zmarły w szpitalach - w sobotę i poniedziałek. 40 osób odniosło obrażenia. Przyczyną katastrofy - według wstępnych ocen - był zapłon metanu, niektórzy eksperci mówią też o możliwości wybuchu tego gazu.