- Jeżeli pozwolą na to warunki, we wtorek eksperci wejdą w ten rejon po raz kolejny. Wstępne wyniki tych wizji zostaną podsumowane w środę, podczas posiedzenia kopalnianego zespołu ds. zagrożeń - powiedziała rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego (WUG), Edyta Tomaszewska. Zapalenie i wybuch metanu w kopalni "Borynia", gdzie sześciu górników zginęło, a 17 zostało rannych, to najtragiczniejszy ubiegłoroczny wypadek w polskim górnictwie. Przez ponad siedem miesięcy rejon katastrofy był zamknięty ze względów bezpieczeństwa - z powodu zagrożenia pożarowego. Eksperci, wyjaśniający przyczyny tragedii, pierwszy raz weszli tam w miniony piątek, drugi raz - w poniedziałek. Pobierane w wyrobiskach 838 m pod ziemią próby oraz szczegółowe pomiary służą uzyskaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania, dotyczące m.in. tego, co mogło wytworzyć iskrę, która zapaliła metan, oraz czy po wybuchu metanu nastąpił również - do czego skłaniają się niektórzy eksperci - wybuch pyłu węglowego. Wizja lokalna pozwoli również ekspertom na ocenę profilaktyki, stosowanej w kopalni przed wypadkiem. Chodzi m.in. o to, czy odpowiednio neutralizowano pył węglowy oraz czy stosowane pod ziemią materiały miały - jak nakazują przepisy - wymagane certyfikaty, świadczące o ich ognioszczelności itp. Stąd m.in. poniedziałkowe oględziny maszyn i urządzeń w wyrobisku. Już wcześniej do badań laboratoryjnych zabrano m.in. stosowane w kopalni lampy, odzież roboczą górników, a także używane przez nich do prac pod ziemią pianki, kleje, płótna itp. Chodziło o sprawdzenie, czy któraś z tych rzeczy mogła przyczynić się do pojawienia się iskry, zapalającej metan. Przedstawiciele nadzoru górniczego podkreślają, że wizja lokalna to kluczowy moment postępowania w tej sprawie. W zależności od jej wyników eksperci zdecydują o jego dalszym kierunku. Być może trzeba będzie kolejny raz przesłuchać niektórych świadków, by skonfrontować ich zeznania z wynikami wizji. Specjalna komisja wyjaśniająca przyczyny wypadku ma zakończyć pracę do końca lutego. Niewykluczone jednak, że termin jej działania zostanie przedłużony. 4 czerwca 2008 roku wybuch i zapalenie metanu zabiły w "Boryni" sześciu i raniły 17 innych górników. Czterech pracowników zginęło na miejscu, dwaj inni zmarli później w szpitalu na skutek doznanych poparzeń. Górników zabiła wysoka temperatura i fala uderzeniowa, jaka powstała po wybuchu. Po katastrofie rejon kopalni został odizolowany od pozostałych wyrobisk tamami przeciwwybuchowymi. Tłoczono tam azot, aby zminimalizować zagrożenie pożarowe. O tym, że ono istnieje, świadczyły podwyższone stężenia tlenku węgla, sugerujące, że w zrobach (miejscach po eksploatacji) był pożar. Inspektorzy prowadzącego postępowanie Okręgowego Urzędu Górniczego w Rybniku przesłuchali dotąd m.in. górników, którzy byli w chwili wybuchu metanu pod ziemią, ratowników górniczych, dozór i kierownictwo kopalni. Przeanalizowano też całą dokumentację prowadzonych na dole prac. Osobne śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gliwicach. Prokurator uczestniczył w wizji lokalnej w kopalni w miniony piątek. - Czekamy teraz na opracowanie wyników wizji przez organy nadzoru górniczego. W zależności od ich treści ocenimy ich przydatność dla śledztwa - powiedział rzecznik gliwickiej prokuratury, Michał Szułczyński. Na razie nikomu nie postawiono zarzutów w tej sprawie.