Kobieta przetrzymywana 27 lat w mieszkaniu? Nowe informacje w sprawie, policja apeluje
Policja reaguje na medialne doniesienia na temat 42-letniej świętochłowiczanki, która - według medialnych doniesień - miała być przez 27 lat przetrzymywana w mieszkaniu swoich rodziców. Służby podkreślają, że wstępne ustalenia nie wskazują jednoznacznie, by odbywało się to wbrew jej woli. Jednocześnie sprawa jest badana pod kątem znęcania się. Jak dotąd nikomu nie przedstawiono zarzutów.

W skrócie
- Policja bada sprawę 42-letniej kobiety z Świętochłowic rzekomo przetrzymywanej przez 27 lat w mieszkaniu rodziców.
- Dotychczasowe ustalenia nie potwierdzają jednoznacznie, by kobieta była przetrzymywana wbrew swojej woli.
- Wszczęto postępowanie wyjaśniające, jednak nikomu nie postawiono zarzutów, a policja apeluje o powstrzymanie się od szerzenia niesprawdzonych informacji.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Zdarzenie z udziałem 42-letniej mieszkanki Świętochłowic (woj. śląskie) opisał na swoich łamach "Fakt". Dziennikarze donosili o policyjnej interwencji, do której doszło pod koniec lipca w centrum miasta.
Funkcjonariusze mieli zostać wezwani do domowej awantury pomiędzy starszym małżeństwem. Po wejściu do lokalu, w którym dojść miało do incydentu, okazało się, że przebywa w nim również kobieta uznawana przez okolicznych mieszkańców za zaginioną.
42-latka przetrzymywana w mieszkaniu rodziców? Sąsiedzi twierdzą, że nie widzieli jej prawie 30 lat
Chodzi o 42-letnią Mirellę, która - według relacji dyrektora Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach - przekazała przybyłym na miejsce ratownikom, że od ponad 20 lat nie wychodziła z domu.
Gdy wyprowadzono ją z mieszkania, kobieta miała problemy z poruszaniem się. "Fakt" wskazywał, że przez 27 lat przebywała zamknięta w pokoju, nie utrzymywała kontaktów ze światem zewnętrznym i rówieśnikami, a nawet zabroniono jej korzystać z łazienki.
Sąsiadka z bloku, w którym mieszkała 42-latka wskazywała, że jej rodzice przez lata zmieniali wersję wydarzeń dotyczącą jej zniknięcia. Raz tłumaczyli, że zaginęła, innym razem, że tak naprawdę była adoptowana, a ostatecznie powróciła do biologicznej rodziny.
Policja relacjonuje interwencję. Mundurowi nie otrzymywali żadnych zgłoszeń w sprawie 42-latki
Po tym, jak sprawą zainteresowały się media, komunikat wydała świętochłowicka policja. W oświadczeniu opisano okoliczności interwencji i wskazano, że dotychczasowe ustalenia nie pozwalają przedstawić jednoznacznej tezy, że 42-latka była przetrzymywana w mieszkaniu wbrew swojej woli.
Jak czytamy, działania policji w mieszkaniu, w którym natrafiono na kobietę, przeprowadzone zostały 29 lipca, po zgłoszeniu przez sąsiadów awantury domowej. 42-latka miała wyjść z pokoju i powiadomić mundurowych, że w mieszkaniu nie doszło do żadnej kłótni.
"Jednak ze względu na widoczny u niej obrzęk nóg i trudności w poruszaniu się, funkcjonariusz, w trosce o jej zdrowie, wezwał na miejsce pogotowie ratunkowe. Zespół medyczny zdecydował o przewiezieniu kobiety do szpitala na dalsze badania" - napisano.
Policja podkreśla, że nie otrzymywała żadnych zgłoszeń o zaginięciu kobiety, niepokojących sygnałów dotyczących rodziny; nie odnotowano też żadnej wcześniejszej interwencji w lokalu.
Brak dowodów na przetrzymywanie wbrew woli. Policja apeluje do mediów
42-latka została przesłuchana przez służby. "Wstępne ustalenia przeprowadzone przez funkcjonariuszy nie potwierdzają medialnych doniesień, jakoby kobieta przez 27 lat miała być przetrzymywana w mieszkaniu rodziców wbrew swojej woli. Nie dały również podstaw do wszczęcia procedury Niebieskiej Karty" - czytamy.
Pomimo tego, w Wydziale Kryminalnym Komendy Miejskiej Policji w Świętochłowicach wszczęte zostało postępowanie mające na celu ustalenie, czy 42-latka nie padła ofiarą przestępstwa. Wystąpiono także do Ośrodka Pomocy Społecznej z prośbą o "dokonanie wglądu w sytuację rodzinną i udzielenie ewentualnej pomocy".
Policja wystosowała też apel do mediów o "zachowanie rozwagi oraz powstrzymanie się od przekazywania niesprawdzonych informacji, które nie tylko mogą wprowadzać opinię publiczną w błąd i utrudniać prowadzone czynności, ale również dla niektórych mogą okazać się krzywdzące".














