- Musimy sprawdzić czy to był przypadek, czy też doszło do zaniedbania i przestępstwa. Zobaczymy, jaki materiał zebrała policja i wtedy zdecydujemy co dalej - mówi szef prokuratury w Rybniku Sławik. Dotąd nikt nie złożył oficjalnej skargi w tej sprawie. Prokuratura zainteresowała się zaginięciem nastolatka po informacjach dziennikarskich. Kontrolę w szkole prowadzi już śląskie kuratorium oświaty. - Na razie ustaliliśmy, że formalnie wszystko było w porządku - wycieczka została zgłoszona, dokumenty nie budzą zastrzeżeń, liczba opiekunów była wystarczająca. Ale ewidentnie popełniony został błąd - mówi Anna Wietrzyk, rzecznik śląskiego kuratora. Niewykluczone, że nauczycieli mogła zgubić rutyna i niewłaściwe liczenie dzieci. Stąd wnioski kuratora, aby dzieci w czasie szkolnych wycieczek, tak jak np. na koloniach, liczyć częściej. Niewykluczone, że trzeba też ustalać większą personalną odpowiedzialność konkretnych nauczycieli za poszczególne grupy dzieci. Prawdopodobne jest, że za błędy w czasie tej wycieczki może odpowiedzieć jej kierownik. Kurator nie wyklucza też wniosku do rzecznika dyscyplinarnego. Chłopiec pieszo wrócił do Polski Chłopiec zniknął tuż przed obiadem. Dzieci były jeszcze w szkole, kiedy poszedł do toalety. W chwilę potem grupa przemieściła się na obiad do restauracji, która mieści się ok. 100 metrów od szkolnego budynku. Kiedy opiekunowie zorientowali się, że ucznia nie ma, wrócili go szukać. Po zaginięciu chłopiec pieszo wrócił do Polski. Przeszedł około 25 kilometrów. Nastolatkowi nic się nie stało.