Do wybuchu doszło po południu w mieszkaniu na pierwszym piętrze czteropiętrowego budynku przy ul. Ścigały. Ofiary to prawdopodobnie emerytowny górnik i jego żona; poszkodowany został ich syn, który po tragedii jest w ogromnym szoku. Po eksplozji mieszkańcy całej klatki opuścili blok. Później zarządzono ewakuację całego czteroklatkowego budynku. Ewakuowanych zostało 80 osób, straż przygotowała dla nich specjalny autobus. Ciągle nie wiadomo, co wybuchło. - Butla z gazem w mieszkaniu jest nienaruszona, instalacji stałej nie było -powiedział Wojtasik. Budynek sprawdzi wezwana na miejsce grupa policyjnych pirotechników. - Nie mamy żadnej pewności, co doprowadziło do eksplozji. Ściągnięci na miejsce pirotechnicy mają to dopiero ustalić i sprawdzić, czy w mieszkaniu nie ma ewentualnie jakichś materiałów wybuchowych lub pirotechnicznych - powiedział Janusz Jończyk z zespołu prasowego śląskiej policji. Nie wiadomo też jeszcze, czy mieszkańcy będą mogli wrócić do budynku. Według Jończyka budynek wygląda na dość poważnie uszkodzony. - Na ten temat musi się jednak wypowiedzieć nadzór budowlany - zaznaczył Jończyk. Wojtasik - powołując się na opinię inspektora nadzoru - podaje że struktura budynku nie została naruszona.