Do wybuchu gazu doszło w piątek ok. 8:30. - Potężna eksplozja wstrząsnęła dzielnicą Szopienice - przekazał reporter Polsat News. Katowice: Wybuch gazu na plebanii w dzielnicy Szopienice Wybuch miał miejsce w trzykondygnacyjnej kamienicy przy ul. Biskupa Herberta Bednorza, która pełni rolę plebanii kościoła ewangelicko-augsburskiego. W jednym z mieszkań mieszkał proboszcz z żoną, a w drugim wikariusz z żoną i dwojgiem dzieci. Na miejscu, mimo odnalezienia ciało poszukiwanych kobiet, wciąż pracują służby. Jest straż pożarna, policja oraz pogotowie ratunkowe. - Budynek uległ zawaleniu. Na miejscu jest obecnie 15 zastępów straży pożarnej, w tym specjalistyczna grupa poszukiwawczo-ratownicza z Jastrzębia-Zdroju - podała na początku akcji rzeczniczka śląskiej straży pożarnej mł. bryg. Aneta Gołębiowska. Katowice. Dwie ofiary, pięcioro poszkodowanych Na miejsce udał się zastępca komendanta głównego PSP nadbryg. Arkadiusz Przybyła wraz z grupą operacyjną KG PSP. W przeszukiwaniu gruzów pomagały także specjalnie wyszkolone do tego psy. Z miejsca katastrofy ewakuowano łącznie siedem osób. Początkowo informowano, że ratownicy szukają jednej osoby. Po godz. 12:00 wojewoda śląski Jarosław Wieczorek poinformował, że poszukiwane są dwie kobiety. Jak przekazał na briefingu zastępca Komendanta Głównego PSP nadbryg. Arkadiusz Przybyła, w kamienicy było zameldowanych siedem osób. - Szukamy dwóch pań, które są tu zameldowane, prawdopodobnie matka i córka. Od wikariusza wiemy, że były dwie dodatkowe osoby, stąd dziewięć osób - siedem zostało ewakuowanych - przekazał Przybyła. Na miejscu byli reporterzy Interii, Dawid Serafin i Justyna Kaczmarczyk. Jak się dowiedzieli, na terenie plebanii mieszkała Ukrainka z córką, dla których parafia remontowała mieszkanie. Niestety, jak przekazano w czasie konferencji prasowej po godzinie 15, ratownicy znaleźli ciała obu poszukiwanych osób. Poszkodowanych zostało pięć osób - troje dorosłych i dwoje dzieci w wieku trzech i czterech lat. Są w stanie stabilnym. Dzieci trafiły do szpitala. - Dzieci mają urazy kończyn, są delikatnie poparzone - mówi Polsat News Łukasz Pach, dyrektor wojewódzkiego pogotowia ratunkowego w Katowicach. Na miejscu w kulminacyjnym momencie pracowało ok. stu strażaków. Ratownicy wynieśli z gruzów żywego psa. Świadek: Mężczyzna przysypany gruzem od pasa w dół Świadkiem wybuchu był pan Daniel, który pracował obok, na budowie. Kiedy usłyszał wybuch - ruszył z pomocą - wyprowadził z gruzowiska kilkoro poszkodowanych. - Usłyszeliśmy wybuch zza rogu z kolegą i zobaczyliśmy kupę kurzu. Na początku nie było widać, co to jest - czy to jest budynek czy samochód. Po chwili zobaczyłem, że nie ma budynku, mnóstwo gruzu dookoła - opowiadał dziennikarzom. Po chwili ze środka wyszedł zakrwawiony mężczyzna z dzieckiem, lekko rannym. - Pytałem, ile osób jest w budynku, ten pan odpowiedział, że około trzech. Nie myśląc, wszedłem do budynku, zobaczyłem, że kobieta gdzieś tam jest w tym kurzu. Wszedłem na górę, była w samych klapeczkach, więc bałem się, że może sobie zrobić krzywdę, pomogłem jej wyjść. Następnie wyszło dziecko, całe poobijane. Kobieta powiedziała, że w środku jest jeszcze mężczyzna przysypany gruzem, więc pobiegłem do niego - opisywał. Mężczyzna był przysypany gruzem od pasa w dół, pan Daniel próbował go wydobyć z gruzowiska. Po chwili przyłączyli się ratownicy, którzy próbowali się także dostać do sąsiednich pomieszczeń. Wtedy opuścił gruzowisko. Ogromna siła eksplozji. Uszkodzone dwie szkoły Prezydent Katowic Marcin Krupa powiedział, że ucierpiały znajdujące się po drugiej stronie budynku dwie szkoły - po wybuchu wybite zostały tam okna razem z ramami, jednak nie było tam uczniów, tylko personel pilnujący obiektów - w woj. śląskim trwają ferie. Podał, że nikt nie ucierpiał, ani nie została naruszona konstrukcja tych budynków. Zapowiedział, że po powrocie uczniów nauka będzie prowadzona w innych katowickich placówkach lub w przypadku zespołu szkół spożywczych - zdalnie. Jak dowiedziała się Interia, na miejscu działało trzech inspektorów Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Katowicach. Sprawdzali m.in. stan okolicznych budynków, czy wybuch nie uszkodził ich na tyle, że stanowiłyby zagrożenie dla życia i zdrowia mieszkańców.