W poniedziałek rano policja zatrzymała 15 obecnych i jednego byłego strażnika. Niektórzy byli w pracy, inni w domach. Są oni podejrzewani o przyjmowanie łapówek od kierowców w zamian za odstąpienie od ukarania ich mandatem za wykroczenie. - Komendant zdecydował o zawieszeniu 15 funkcjonariuszy w wykonywaniu czynności służbowych na trzy miesiące. Na razie trudno dywagować o zwolnieniach dyscyplinarnych, być może niektórzy honorowo sami odejdą - powiedział Piotr Piętak. Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek, strażnicy usłyszą łącznie ponad 800 zarzutów. Mieli przyjmować łapówki od 20 do 300 zł. Grozi im do 10 lat pozbawienia wolności. Zarzuty obejmują okres od lipca 2012 do lutego 2013 r. Piętak dodał, że po zatrzymaniach i zawieszeniu trwa reorganizacja pracy w referacie ruchu drogowego katowickiej straży. Od wtorku przy kontroli wykroczeń kierowców ma pracować w Katowicach tyle osób, co zwykle - ok. 10. Katowicki urząd miasta deklaruje dalszą współpracę w celu całkowitego wyjaśnienia tej sprawy - zapewnił w poniedziałek rzecznik urzędu Jakub Jarząbek. Według policji to przełożeni strażników - kierownictwo Straży Miejskiej - poinformowało organy ścigania o nieprawidłowościach. Jarząbek przyznał, że ta sprawa może rzutować na postrzeganie straży miejskiej. W Polsce od dawna trwają rozważania na temat celowości likwidacji tej formacji, niektóre miasta już podjęły taką decyzję. - Ta sprawa na pewno nie przysparza straży chwały, to trudny moment. Prawdopodobnie jej finałem nie będzie jednak tak drastyczna decyzja, jak likwidacja Straży Miejskiej w Katowicach. To potrzebna służba. Wykonuje zadania, którymi policja nie chce się zajmować. Oprócz wykroczeń w ruchu drogowym zajmuje się zabezpieczaniem imprez, dba o porządek, w tym o to, by właściciele psów po nich sprzątali - powiedział Jarząbek.