Władze miasta wychodzą naprzeciw oczekiwaniom mieszkańców, którzy narzekali, że w Katowicach nic się nie dzieje. Pod petycją o skrócenie ciszy nocnej podpisało się tysiąc osób. Poza tym, władze chcą przywrócić świetność miastu, które w dwudziestoleciu międzywojennym tętniło życiem - także w nocy. Na Mariackiej powstał deptak i otworzono kilka pubów. Każdego dnia przychodzą tam tłumy, bo takiego miejsca w Katowicach od lat nie było. Młodzież ma nadzieję, że urzędnicy na tym nie poprzestaną. Studenci chcą stworzenia kompleksu ulic - istnego centrum rozrywkowo-kulturalnego. Jednak każdy medal ma dwie strony. To co jednych cieszy, innym spędza sen z powiek - dosłownie. Mieszkańców nowych, imprezowych ulic nikt nie pytał, czy zgadzają się na zniesienie ciszy nocnej. Niech nas przesiedlą! Mieszkańcy Mariackiej są wściekli. Ożywianie centrum dla nich kojarzy się, tylko z podnoszeniem ciśnienia. W nocy oni i ich dzieci nie mogą spać, boją się wychodzić z domu i narzekają na zdewastowaną klatkę schodową. Co na to władze miasta, które zniesienia ciszy z nikim nie konsultowały? Odpowiedź jest dość zaskakująca, bo urzędnicy przyznają, że niektórzy mogą czuć się niekomfortowo, jednak mieszkanie w centrum ma swoje wady i zalety. Kilka lat temu po ul. Mariackiej jeździły samochody. Mieszkańcy zgodzili się na budowę deptaka. Nie wyrażali jednak zgody na znoszenie ciszy nocnej. Władze miasta problem bagatelizują tłumacząc, że lokatorzy powinni się cieszyć, bo dzięki temu mają wyremontowane fasady kamienic i powinni się przyzwyczaić do życia centrum miasta. Czy takie postawienie sprawy jest słuszne? Wydaje się, że urzędnikom zabrakło umiejętności szukania kompromisu. A poświecenie spokoju jednostki na rzecz dobra ogółu nie powinno być przewodnią ideą rozpoczętej kampanii ożywiania... centrum miasta.