Mszy w katowickiej archikatedrze Chrystusa Króla przewodniczył metropolita katowicki abp Damian Zimoń. W homilii archidiecezjalny duszpasterz akademicki ks. dr Marek Spyra mówił, że w sobotę w kalendarzu historii Polski została zapisana kolejna tragiczna data - Polacy przeżyli coś strasznego i niezrozumiałego, w jednym momencie tracąc wielu wspaniałych ludzi. - Czy naprawdę nie umieliśmy uchronić ich przed tą katastrofą? Jak to jest, że wspominając jedną katastrofę, doświadczamy następnej? Czy nigdy nie doznamy ukojenia na tej ziemi? Czy naprawdę tamta ziemia jest przeklęta, a może nasze życie jest przeklęte? Któż nas może z tego wyzwolić? - pytał ks. Spyra. - Myśleliśmy, że po 4 czerwca 1989 r. wszystko już będzie piękne, bezproblemowe, że jest przed nami wspaniała perspektywa. Zbudowaliśmy nasz dom, nabraliśmy pewności siebie. Uwierzyliśmy w to, co mówiono: macie swój czas, osiągniecie coś wielkiego. Rozbudzone zostały wielkie nadzieje i nagle przeżyliśmy coś, co nie zależy od nas. Została obnażona nasza niesamowita bezradność - mówił duszpasterz. Zaznaczył, że zmartwychwstanie Chrystusa pokazuje nie tylko powołanie człowieka do życia wiecznego, gdzie nie będzie łez ani cierpień ani śmierci, ale także drogę do wieczności. Wskazał, że Bóg Chrystusa jest Bogiem zranionym, a zatem Bogiem tak bliskim, że oddaje się całkowicie człowiekowi. - Czasem ulegamy złudzeniu, że już jest czas wolności od wszelkich cierpień i ułomności. Wyobrażamy sobie nasze życie jako drogę za Chrystusem zmartwychwstałym - bez krzyża. Rany są znakiem prawdziwego Boga i prawdziwego życia. (...) Mówimy w podobnych sytuacjach, że trzeba żyć nadzieją. (...) Nasza nadzieja ma tylko jedno źródło: zależy od tego czy w naszych ranach odnajdziemy Boga - podkreślił ks. Spyra. Jak wyjaśnił proboszcz katowickiej archikatedry ks. Stanisław Puchała, choć abp Zimoń odprawił już mszę za ofiary katastrofy w sobotę wieczorem, niedzielną mszę odprawiono na szczególną prośbę mieszkańców i władz regionu - w intencji tragicznie zmarłego prezydenta RP, jego małżonki i innych ofiar, szczególnie ośmiu osób, które mieszkały na terenie woj. śląskiego. Byli to: wicemarszałek Senatu Krystyna Bochenek pochodząca z Katowic, poseł Grzegorz Dolniak pochodzący z Będzina, dowódca Marynarki Wojennej RP wiceadmirał Andrzej Karweta pochodzący z Jaworzna, Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski pochodzący z Częstochowy, podsekretarz stanu w kancelarii prezydenta Mariusz Handzlik pochodzący z Bielska Białej, prezes Narodowego Banku Polskiego Sławomir Skrzypek pochodzący z Katowic, dowódca Wojsk Specjalnych RP gen. dyw. Włodzimierz Potasiński pochodzący z Czeladzi oraz wojskowy naczelny kapelan ewangelicki ks. płk. Adam Pilch pochodzący z Wisły. Już od soboty w wielu miastach regionu - najczęściej przy kościołach i siedzibach lokalnych władz - mieszkańcy spontanicznie zapalają znicze i składają kwiaty. Jednym z takich miejsc jest biuro senatorskie wicemarszałek Senatu Krystyny Bochenek w pobliżu katowickiego Rynku. Za szybą przy wejściu do biura umieszczono przepasane kirem duże czarno-białe zdjęcie tej cieszącej się w regionie szczególnym szacunkiem i sympatią dziennikarki radiowej i działaczki społecznej. Przed nim mieszkańcy Katowic i okolicznych miast składają kwiaty - w bukietach i pojedyncze, głównie czerwone róże. W niedzielne południe płonęło tam kilkadziesiąt zniczy. W niektórych siedzibach miejskich samorządów i innych instytucji wyłożono księgi kondolencyjne. Do księgi w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim wpisał się m.in. przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek. "To niewyobrażalna tragedia w skali Europy. Odbieram dziesiątki wyrazów współczucia, sympatii i wsparcia" - napisał Buzek. W Wodzisławiu, Zabrzu i Katowicach w sobotę odbyły się marsze pamięci Jana Pawła II, które w obliczu tragedii pod Smoleńskiem nabrały dodatkowego wymiaru. W Katowicach uczestnicy marszu odmawiali różaniec w intencjach: zmarłych w katastrofie oraz życia. Żałobne msze odbyły się w sobotę po południu i wieczorem w większości świątyń regionu, m.in. w katedrach w Gliwicach, Sosnowcu i Częstochowie.