Podejrzany, który jest związany ze środowiskiem pseudokibiców, po pobiciu ukrywał się. Został ujęty na autostradzie A4, gdy próbował wyjechać za granicę. - Materiał dowodowy w tej sprawie pozwolił na przedstawienie podejrzanemu zarzutu usiłowania zabójstwa. Wczoraj sąd aresztował go na trzy miesiące - powiedział w piątek sierżant sztabowy Łukasz Kloc z Komendy Miejskiej Policji w Katowicach. Do przestępstwa, które zbulwersowało mieszkańców Śląska doszło 25 lipca na ul. Mariackiej - jednym z najpopularniejszych deptaków Katowic, pełnym pubów i restauracji. W internecie opublikowano filmik, na którym zarejestrowano zajście. Widać na nim jak napastnik, który jest w towarzystwie kilku kolegów, najpierw w wulgarny sposób zaczepia kobietę, a po chwili kilka razy uderza i kopie stającego w jej obronie mężczyznę. Po chwili zadaje silne ciosy także samej kobiecie, która upada na deptak. Kryminalni z komendy miejskiej w Katowicach dotarli do nagrań pobicia i do świadków zajścia. Na tej podstawie wytypowali i ustalili dane sprawcy. 33-latek, który jest związany ze środowiskiem pseudokibiców, po pobiciu ukrywał się w różnych miejscach, został zatrzymany w ostatnich dniach na autostradzie A4, gdy próbował wyjechać za granicę - informowała w czwartek śląska policja. Policja: Zgłoszenie po kilkunastu godzinach W internecie pojawiły się krytyczne komentarze, także pod adresem policji. Ich autorzy zastanawiali się jak to możliwe, że do takiego przestępstwa doszło w ścisłym centrum miasta, w rejonie, który powinien być na bieżąco patrolowany. Policjanci podkreślają, że zgłoszenie o pobiciu dostali dopiero kilkanaście godzin później, zarzucają bierność naocznym świadkom, którzy nie zadzwonili na numer alarmowy. - Mimo że w Komendzie Miejskiej Policji w Katowicach służbę pełni największa liczba policjantów w porównaniu do innych jednostek Policji w województwie śląskim, nie sposób oczekiwać, aby mundurowi mieli bezpośredni podgląd na zachowania setek tysięcy osób (mieszkańców, studentów, pracowników katowickich firm oraz turystów) i byli za te zachowania odpowiedzialni. Te wszystkie czynniki spowodowały, że zareagowaliśmy później niż tego wymagała sytuacja i oczekiwali mieszkańcy. W rezultacie nie zapobiegliśmy tej sytuacji, ale po dwóch tygodniach, w wyniku pracy wielu policjantów zatrzymaliśmy odpowiedzialnego w 100 proc. za to zdarzenie mężczyznę - wskazuje komenda. - Z drugiej strony na miejscu były osoby, które widziały co się dzieje - goście pubów, obsługa lokali, być może przypadkowi przechodnie... żadna z tych osób nie zadzwoniła na numer alarmowy, informacja do służb dotarła dopiero po kilkunastu godzinach - dodają policjanci, którzy apelują o jak najszybsze zgłaszanie podobnych przestępstw.