Dopiero po pisemnym zapewnieniu, że wszystkie przeprowadzone w tej placówce transplantacje będą refundowane, będzie można przyjąć nowych pacjentów - oświadczyła w czwartek kierownik ośrodka prof. Sławomira Kyrcz-Krzemień. Minister zdrowia zapewnia, że każdy wykonany przeszczep "znajdzie odzwierciedlenie w finansowaniu". Przedstawiciele katowickiej placówki - największego tego typu ośrodka w kraju - alarmują, że w tym roku znacząco okrojono im finansowanie transplantacji. Mimo kolejki pacjentów i możliwości przeprowadzenia znacznie większej liczby zabiegów z powodu wyczerpania limitów na ten rok nie można wykonać kolejnych przeszczepów; zamiast 170 transplantacji są pieniądze tylko na nieco ponad 100 - mówią. Prof. Kyrcz-Krzemień zaznaczyła, że po raz pierwszy w historii kliniki po kilku miesiącach nie ma możliwości przeprowadzenia dalszych operacji. - Procedury najtrudniejsze, które wykonujemy razem z kilkoma ośrodkami w kraju, zostały nam do połowy zredukowane - powiedziała w czwartek dziennikarzom szefowa kliniki. Jeżeli nie będzie dodatkowego finansowania, już w maju ośrodek ma przestać wykonywać najtrudniejsze operacje - przeszczepy szpiku od dawców niespokrewnionego. W następnym miesiącu mogą się zakończyć przeszczepy od dawców spokrewnionych, w lipcu-sierpniu zakończą się autotransplantacje. W ubiegłym roku w katowickiej klinice przeprowadzono 41 przeszczepów od dawcy niespokrewnionego, to jedna trzecia tego typu operacji w skali kraju. W tym roku lekarze z Katowic chcieli zoperować 50 takich pacjentów, umowa z MZ pozwala tylko na zoperowanie 25. Specjaliści z Katowic chcieli ponadto wykonać 32 zabiegi od dawcy rodzinnego, mogą tylko 16. Wystąpili też o możliwość wykonania 90 autotransplantacji, zgodnie z umową mogą wykonać 62. Prof. Kyrcz-Krzemień podkreśla, że nie sposób wykorzystywać tylko połowę możliwości kliniki, kiedy kilkudziesięciu zakwalifikowanych pacjentów czeka na operacje. - Stanowiska transplantacyjne pustoszeją, ciężko chorzy pacjenci czekają (...) Sytuacja jest naprawdę dramatyczna - podkreśliła. Procedury związane z transplantologią są finansowane przez ministerstwo zdrowia. Pytana o sytuację w katowickiej klinice szefowa resortu Ewa Kopacz powiedziała w środę, że nie ma żadnych limitów na procedury wysokospecjalistyczne. "Wszystko to co będzie wykonane w tych szpitalach, każdy przeszczep, znajdzie odzwierciedlenie w finansowaniu" - dodała. - Będę trzymać panią minister za słowo, bo należę do osób konsekwentnych, że nastąpiło tylko i wyłącznie nieporozumienie - powiedziała prof. Kyrcz-Krzemień. - To co usłyszałam wczoraj, jest dla mnie pewnym przyzwoleniem do kontynuacji pracy, ale takim faktycznym przyzwoleniem są dane na piśmie. Póki co, ich nie mam - zaznaczyła. Profesor obawia się, że jeśli bez pisemnego potwierdzenia klinika wykona więcej operacji niż w umowie z resortem zdrowia, szpital popadnie w długi. - Już mam prawie milion zł (długu - red.) w związku z niezapłaconymi procedurami za ubiegły rok - mówi. Szefowa katowickiej kliniki nie zgadza się z twierdzeniem, że problemy jej placówki wynikają ze zbyt małej ilości środków w systemie ochrony zdrowia. - Pieniądze powinny być wydawane bardziej racjonalne, nie trzeba ich wydawać np. na tworzenie nowych ośrodków przeszczepowych, bo jest ich wystarczająco dużo - uważa. Katedra i Klinika Hematologii i Transplantacji Szpiku w Katowicach ma 67 łóżek (26 stanowisk transplantacyjnych). Zatrudnia prawie 150 osób, w tym 25 lekarzy. Przyjmuje pacjentów z całej Polski i zagranicy. Jak podaje szefowa ośrodka, na 160 transplantacji wykonanych w ubiegłym roku nie udało się pomóc tylko dziewięciu chorym.