Przybyła odmówiła odpowiedzi na pytanie o ewentualne przyczyny katastrofy. "Musimy przeanalizować dokumenty, a policja prowadzi dochodzenie. (...) W środę rano spotkamy się z kierownikiem budowy i z inspektorem nadzoru. Dopiero wtedy będzie można coś powiedzieć" - poinformowała. Budowa, na której w nocy z poniedziałku na wtorek doszło do katastrofy, znajduje się na peryferyjnym osiedlu Sarni Stok w Bielsku-Białej. Firma deweloperska wznosi tam trzy stojące blisko siebie bloki. Są w stanie surowym. Całkowicie zawaliła się połowa jednego z nich - zostało gruzowisko cegieł, schodów, rozbitych elementów betonowych. Strażacy otrzymali zgłoszenie o katastrofie o godzinie 3.41 we wtorek. Zgłaszający powiedział, że przed zawaleniem słyszał wybuchy. "Po przybyciu na miejsce strażacy napotkali gruzowisko i niewielki pożar w sąsiednim budynku. W piwnicy paliły się śmieci. W obrębie pożaru znajdowała się 11-kilogramowa butla z gazem propan-butan. Strażacy ją wynieśli i ugasili ogień. Przeszukaliśmy gruzowisko, także przy pomocy kamer wziernikowych. Nie znaleziono osób poszkodowanych. Również psy ratownicze nie wyczuły ludzkiego zapachu" - powiedział zastępca komendanta bielskiej straży pożarnej st. bryg. Grzegorz Piestrak. Jak dodał, w gruzowisku strażacy nie znaleźli dotąd innej butli ani śladów pożaru w tym budynku. Powiedział też, że sprawą katastrofy i pożaru w sąsiednim budynku zajmie się policja. Na miejscu są m.in. funkcjonariusze CBŚP i antyterrości. Policjanci przepytują okolicznych mieszkańców i ustalają świadków. Przedstawiciele firmy deweloperskiej, która stawia domy na Sarnim Stoku, nie zabrali dotychczas głosu w sprawie zdarzenia.