O przyczynienie się do katastrofy prokuratura oskarżyła pięciu projektantów i geologów. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego Katowice-Zachód. Proces miał się rozpocząć jeszcze w październiku ubiegłego roku. Wówczas nie ruszył z powodu nieobecności jednego z oskarżonych. Aktu oskarżenia prokurator nie odczytał też na kolejnym posiedzeniu - 14 stycznia. Okazało się bowiem, że dzień wcześniej do sądu wpłynęły powództwa cywilne przeciwko oskarżonym i informacje na temat ostatnich przekształceń w Centralnym Ośrodku Sportu w Warszawie - Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Szczyrku, który ma status pokrzywdzonego. Strony miały czas do piątku, by zapoznać się z tymi pismami i odnieść się do powództwa. Okazało się jednak, że znów w przeddzień posiedzenia do sądu wpłynęły kolejne dokumenty, złożone m.in. przez jednego z obrońców, Pawła Koehlera. Prokurator i pełnomocnik pokrzywdzonego wnieśli o czas na zapoznanie się z nimi. Sąd przychylił się do tego wniosku. Z dokumentów złożonych kilka tygodni temu przez pełnomocnika pokrzywdzonego wynika, że niedawno COS uległ przekształceniom i w miejscu dawnego podmiotu została powołana nowa firma. Zdaniem obrony, pełnomocnik nie wykazał, że nowy podmiot jest następcą prawnym poprzedniego i tym samym w procesie może mieć status pokrzywdzonego. - Trzeba wyjaśnić te wzajemne zależności, a z dokumentów złożonych przez pokrzywdzonego to jednoznacznie nie wynika. Natomiast istnieje również możliwość, że to nie ośrodek sportu jest pokrzywdzonym, ponieważ to nie ośrodek jest właścicielem gruntu ani nie sfinansował budowy skoczni - powiedział mec. Koehler. Te wątpliwości są jednym z powodów, dla których - w opinii obrony - należy zwrócić sprawę prokuraturze. Zdaniem adwokatów, w postępowaniu przygotowawczym doszło także do innych uchybień. Obrona uważa, że śledczy w ogóle nie wykazali np. na czym polega szkoda; koszty budowy skoczni nie są szkodą - argumentują. - Ta sprawa od tej strony jest kompletnie nieprzygotowana przez prokuraturę - ocenia mec. Koehler. Następna rozprawa 11 lutego. Wtedy sąd powinien się odnieść do powództw cywilnych i wniosku o zwrot sprawy do prokuratury. W sierpniu 2006 r. na zeskoku budowanej skoczni osunęła się ziemia. Nikomu nic się nie stało, ale poważnie naruszona została konstrukcja, na której miał zostać ułożony igelit. Usunięcie szkód po katastrofie, a także konieczność wykonania dodatkowych prac umacniających stok góry kosztowały ok. 9 mln zł. Zdaniem prokuratury w Cieszynie, która prowadziła śledztwo, wina za katastrofę spoczywa na projektantach: głównym i dwóch branżowych, a także geologach. Są oskarżeni za doprowadzenie do zdarzenia, które zagrażało życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu. Grozi za to od roku do 10 lat więzienia.