Jak wynika z ustaleń "DZ", 54-letni mężczyzna, który przeżył katastrofę śmigłowca, opuścił w szpital w Katowicach-Ochojcu. W szpitalu w Bielsku-Białej wciąż przebywa 47-letnia kobieta. Państwowa Komisja Badań Wypadków Lotniczych tłumaczy, że w czasie, kiedy doszło do katastrofy, widoczność była utrudniona przez gęstą mgłę. Wszystko wskazuje na to, że pilot przeleciał 300 metrów za lądowisko. Nie udały się kolejne próby podejścia do lądowania. - W przypadku żadnej katastrofy lotniczej nie możemy sobie pozwolić na gdybanie o przyczynach. Pogoda była bardzo niesprzyjająca, pilot jednak był dobrze przeszkolony - tłumaczy Ireneusz Boczkowski z katowickiego oddziału Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych. Przypomnijmy, do katastrofy śmigłowca doszło w nocy z poniedziałku na wtorek. Zginęły dwie osoby: 80-letni Karol Kania, milioner z Pszczyny, oraz 54-letni pilot helikoptera, pochodzący z Krakowa. Dwie inne osoby przeżyły wypadek i o własnych siłach wydostały się ze śmigłowca. Czytaj także: Nie żyje Karol Kania. Jak doszło do katastrofy helikoptera? "Ogromna mgła i straszny huk"