Andrzej Malec, pełniący obowiązki dyrektor zoo w Chorzowie, w ogrodzie zoologicznym pracuje od 30 lat. I odkąd pamięta ludzie dokarmiali zwierzęta. - To jest niestety nagminne i jesteśmy bezsilni - mówi Andrzej Malec. - Staramy się zwracać delikatnie uwagę, żeby tego nie robić, ale zwykle w odpowiedzi słyszymy: jak ja to mogę jeść, to i jemu nie zaszkodzi. I co wtedy zrobić? Trzeba by przeprowadzić cały wykład na temat różnic między człowiekiem a przeżuwającymi, bo to one są najczęściej dokarmiane. Butelka dla słonia Przeżuwające to antylopy, wielbłądy, żyrafy. Najbardziej pracownicy zoo pilnują słonia. Ludzie potrafią podawać mu worki foliowe czy butelki. - Na szczęście to bardzo inteligentne zwierzę - dodaje Andrzej Malec. - Najczęściej wyrzuca taki poczęstunek. Jest bardzo ostrożny. Nie decyduje się zjeść czegoś, czego nie zna. W tej ostrożności posunął się tak daleko, że jeśli jest chory i trzeba podać lekarstwa, to mamy z tym kłopot, bo potrafi z kulki ryżowej wyłuskać tabletkę i ją zostawić nietkniętą. Małpia dieta Przeciwieństwem ostrożnego słonia są łakome małpy. Zjedzą każdy cukierek, czekoladkę czy ciastko. Jak w poniedziałek dostają biegunki, to wiadomo, że przesadziły i żeby dojść do siebie muszą mieć głodówkę. - Najgorzej było w latach 70. i 80. - wspomina Andrzej Malec. - Wtedy ludzie też chcieli karmić zwierzęta, a w sklepach były tylko słone paluszki. Ile zwierząt się przez nie wycierpiało. O ile w przypadku antylop czy słoni pracownicy zoo starają się mieć baczenie na gości, to w przypadku niedźwiadków już się pogodzili, że tu nic się nie da zrobić. Zwłaszcza że misie z nimi nie tylko nie współpracują, ale niektóre bezczelnie wdzięczą się do zwiedzających. Stają na tylnych łapach i wyciągają przednie w proszącym geście. Mimo to nie powinniśmy ich karmić. Jolanta Szymczyk-Przewoźna jolanta.szymczyk@echomiasta.pl