Z rozprawy na rozprawę nowi świadkowie ujawniają przed niemieckim sądem coraz to nowe okoliczności zbrodni na studentce z Cieszyna. Tragedia - przypomnijmy- rozegrała się w lutym tego roku i wywołała szok w Berlinie oraz Cieszynie. Teraz niemiecka prasa na bieżąco śledzi losy procesu. Brutalny żigolo nic nie mówi 20-letnia Karina Jurczek zginęła w swoim mieszkaniu w kamienicy przy Pistoriusstrasse 29 w dzielnicy Weissensee w Berlinie. W stolicy Niemiec chciała kontynuować przerwane w Polsce studia chemiczne. Niestety, tragiczne wydarzenia zniweczyły te plany. Jak ustalili śledczy, sprawca najpierw uderzył dziewczynę w głowę, a następnie podpalił mieszkanie i ofiarę, aby zatrzeć ślady zbrodni. Już trzy dni po morderstwie policja wpadła na trop obywatela Nikaragui - 22-letniego Carlosa Benito G. W jego mieszkaniu znaleziono przedmioty należące do Kariny - jej aparat fotograficzny i telefon komórkowy. Jednym z koronnych dowodów w sprawie są też ślady DNA sprawcy, które zabezpieczono w berlińskim mieszkaniu studentki. Proces rozpoczął się we wrześniu. Do tej pory odbyło się sześć rozpraw (kolejne w listopadzie i grudniu). Oskarżony obywatel Nikaragui uparcie odmawia składania zeznań. Na sali rozpraw siedzi z kamienną, niewzruszoną twarzą. Tylko obserwuje, co się dzieje. Z nikim nie rozmawia. Przed fotoreporterami zasłania się gazetą. Rodzina zamordowanej Kariny przekonuje, że 22-latek nie wyraził nawet najmniejszej skruchy. Niemiecka prasa ochrzciła go mianem "Brutalny żigolo". Ciemna karnacja, długie włosy. Może podobać się kobietom. "Miał zabić Karinę, bo nie chciała uprawiać z nim seksu" - piszą niemieckie gazety. W płucach wykryto ślady dymu Proces postępuje dalej, głównie za sprawą zeznań sąsiadów i znajomych Kariny. - Okazuje się, że Karina została ogłuszona uderzeniem młotka w tył głowy. Jednak żyła, gdy została podpalona. W jej płucach wykryto ślady dymu. Sąsiedzi podobno słyszeli potworny krzyk dobiegający z mieszkania Kariny. Mówili, że był to taki krzyk, jak wtedy, gdy dowiadujemy się o śmierci kogoś bliskiego. Dlatego nie interweniowali. Gdyby sprowadzili pomoc, Karina może by żyła. Jest taka hipoteza - mówi Piotr Jurczek, ojciec zamordowanej i oskarżyciel posiłkowy w procesie przed berlińskim sądem. Śledczy odtworzyli też ostatnie godziny z życia Kariny. Cieszynianka nie znała 22-latka. Ten przebywał w Niemczech czasowo, nigdzie nie pracował. Zaczepił się u znajomych na obrzeżach Berlina. Najprawdopodobniej spotkał dziewczynę w restauracji, do której często zaglądała. Spodobała mu się i ruszył za nią do domu. Dziewczyna przez całą drogę rozmawiała przez telefon komórkowy ze znajomym z Polski, więc nie zwracała uwagi, czy ktoś za nią idzie. Gdy stanęła na progu mieszkania, 22-latek dopadł ją i wepchnął do środka. Co było potem, już wiadomo. Prokurator domaga się dla mordercy dożywocia. Od dnia aresztowania obywatel Nikaragui przebywa w areszcie śledczym w Moabit. - Dowody są mocne, ale trzeba jeszcze przesłuchać kilka osób. Boję się, że w tym roku proces się nie zakończy - mówi Piotr Jurczek. Krąg pamięci na cmentarzu 1 listopada w Dniu Wszystkich Świętych parafia ewangelicko-augsburska w Cieszynie organizuje na cmentarzu przy ul. Bielskiej kwestę na rzecz dzieci specjalnej troski z biednych rodzin. Pieniądze przeznaczone zostaną na zakup odzieży i obiadów. Kwesta będzie połączona z akcją przeciw przemocy w związku z okrutnym morderstwem na Karinie. Piotr Jurczek wyłoży przy grobie córki 100 zniczy. Każdy będzie mógł dołożyć własny znicz. - Krąg, który przy grobie zrobimy ze zniczy ma być symbolem pamięci i ostrzeżeniem dla innych. Swojej córce już życia nie wrócę, ale innym dzieciom jeszcze mogę pomóc. Stąd ta akcja i kwesta - mówi pan Piotr. WOJCIECH TRZCIONKA