Bo nie każdy ma samochód , a autobusy latem do Wiślicy nie kursują. Jedyny w Wiślicy sklep w domu ludowym został 1 czerwca zamknięty - jego prowadzenie przestało się opłacać dotychczasowemu najemcy (lokal wynajmował od 17 lat). Od tego czasu mieszkańcy muszą jeździć na zakupy aż do Skoczowa. Problem w tym, że nie każdy może sobie na to pozwolić, bo autobusu też nie ma. Na wakacje linia została zawieszona. - Kłopot mają szczególnie starsi, którzy nie dysponują samochodami - przekonuje Jan Zabłocki, sołtys Wiślicy. Brak sklepu i transportu dokucza m.in. Emilii Mojeścik. - Jak tu żyć? Mamy XXI wiek, a nie ma ani sklepu, ani autobusu. Gorzej niż za komuny... Wtedy był i sklep, i autobusy - wzdycha 75-letnia kobieta. - Żeby coś kupić musimy prosić o pomoc rodzinę albo znajomych, którzy mają samochody i jechać do Skoczowa. Żyjemy jak na Białorusi! Dorobiliśmy się kaplicy, a nie mamy sklepu - wzdycha jedna z kobiet, która nie chce ujawnić swojego nazwiska. Do wioski trzy razy w tygodniu przyjeżdża obwoźny sklepik prowadzony przez Szymona Śwista z Jastrzębia-Zdroju. Mieszkańcy wyczekują go od samego rana. Czasem pan Szymon się spóźnia i stoją na ulicy nawet trzy godziny. - W dodatku w takim obwoźnym sklepie nie wszystko można kupić i wiele artykułów jest droższych -skarżą się emeryci. Sklep, który przez lata działał w Wiślicy znajdował się w budynku należącym do gminy. Ta nadal chce go wynajmować. - Ogłosiliśmy dwa przetargi, które niestety nic nie przyniosły. Całe szczęście kilka dni temu zgłosił się człowiek, który chce wydzierżawić pomieszczenie. Jest więc szansa, że Wiślica znowu będzie miała gdzie robić zakupy - mówi Piotr Rucki, zastępca burmistrza Skoczowa. - Całe szczęście, bo na dłuższą metę bez tego sklepu byłoby nam ciężko - mówi sołtys Wiślicy.