- W tym roku odwiedziły nas najlepsze ekipy: jest Jasiek Karpiel Bułecka z kompanami z Zakopanego, są bracia Byrtkowie, którzy zdobyli wszystkie nagrody, jakie można było wygrać. Są młodzi reprezentowani przez Ficową Pokusę z Żywca. Przyjechał do nas wspaniały instrumentalista ze Słowacji pan Tatarka, który będzie prezentował instrumenty pasterskie - wymienia główny organizator i uczestnik koncertu Zbigniew Wałach, lider kapeli Wałasi. Na scenie pojawili się przedstawiciele zarówno starszego jak i młodego pokolenia. Obecność młodych szczególnie cieszy. - W tym miejscu byłam również 10 lat temu. Z perspektywy czasu dokładnie widać, że gajdy grają tak samo. Grają w sposób o tyle piękniejszy, że nie jest to tylko kapela Byrtka, ale także zespół Ficka i Marcina Pokusy, gra pokolenie 20 czy 30 lat młodsze. To jest największy fenomen. Jak tak zostanie, za kolejne 10 lat będą grały ich dzieci - wyznaje Małgorzata Kiereś, etnograf, dyrektorka Muzeum Beskidzkiego w Wiśle. Gajdy i dudy to tradycyjne i coraz rzadziej spotykane instrumenty ludowe. - To co teraz słyszymy, to była jedyna muzyka, która towarzyszyła weselom, przy której się tańczyło obyrtki i inne rzeczy. Dzisiaj wielu ludziom bardzo trudno byłoby sobie to wyobrazić. Wiele osób wciąż potrafiłoby do tego tańczyć. Gajdoszy i dudziarzy na każdej z dziedzin było bardzo niewielu - wyjaśnia Małgorzata Kiereś i dodaje: - Gajdosz nie był muzykantem. Dobierał sobie huślistę czyli skrzypka, który uzupełniał jego melodię. Gajdy nie zawsze wyciągną 8 tonów, żeby była cała oktawa. W starych materiałach archiwalnych widzimy, że zawsze był gajdosz i muzykant. Mamy na beskidzkiej ziemi kilka takich par. Najpiękniejszy duet to Michał Sikora z Małej Łączki z Jonkiem Matusznym, którzy samemu prezydentowi Rooseveltowi grali. Bardzo często dobór gajdosza i skrzypka był na całe życie. Cieszę się, że mogę to cały czas przeżywać. Oprócz muzyków do Istebnej przyjechali także żywieccy zbójnicy. -Takie spotkanie spotykają się z coraz większym zainteresowaniem. Połączenie zabawy w muzyką, jest wesoło - przyznaje towarzysząca im Danuta Kurowska. Nie zabrakło miejscowych miłośników muzyki tradycyjnej. -Przyszliśmy zobaczyć i posłuchać gajdoszy. Lubimy te klimaty - mówi Tadeusz Leżański z Istebnej. Pewnym wyzwaniem było trafienie na Stecówkę, o czym przekonało się małżeństwo z Cisownicy. - Najpierw zajechaliśmy do Istebnej, zrobiła nam się z tego wycieczka krajoznawcza. Zwiedziliśmy przy okazji kościół, potem dotarliśmy w końcu na Stecówkę. Jesteśmy miłośnikami takich dźwięków - wyjaśnia Janina Gryszta, która po 40 latach mieszkania w Anglii wróciła do Polski. - Ta muzyka zacna, etniczna, jest obecnie niszowa. Grono ludzi, którzy co roku przychodzą tu na Stecówkę, to miłośnicy tej archaicznej, tradycyjnej muzyki. Chcemy te instrumenty i te formy muzykowania ocalić i promować - zapewnia Zbyszek Wałach zapraszając już na kolejne Spotkanie Gajdoszy i Dudziarzy za rok. Patronat medialny nad wydarzeniem miał portal gazetacodzienna.pl Katarzyna Koczwara