- A jeśli premier będzie nadal nas lekceważył, to dopiero początek - mówili. W kampanii przedwyborczej Platforma Obywatelska wiele obiecywała. Niestety, z tych obietnic nie wiele zostało zrealizowane. Po roku funkcjonowanie koalicji rządowej ze wszystkich stron kraju docierają informacji o rosnącym niezadowoleniu. Poszczególne grupy zawodowe zaczynają się upominać o obiecywaną poprawę, a liderem ogólnopolskiej akcji stała się Solidarność. Wielka manifestacja zaplanowana została na 29 sierpnia w Warszawie. Stawili się na niej pracownicy wszystkich branż, z całego kraju. Na piątkową manifestację Region Śląsko-Dąbrowski NSZZ Solidarność wystawił największą reprezentację. Wśród osób maszerujących ulicami Warszawy znaleźli się również jaworznianie z ZG Sobieski. Na manifestacji pełnili służbę porządkową. Jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy górnicy z Jaworzna cieszą się dobrą renomą wśród związkowców. Na podobnych akcjach potrafią surowo i skutecznie pilnować, by nie dochodziło do żadnych ekscesów. Już w autobusie jadącym do Warszawy, Dariusz Piechowicz z Solidarności ZG Sobieski ostrzegał kolegów: - Żadnego alkoholu, ani piwa, nic! Możemy być w Warszawie kontrolowani alkomatami. Jedziemy jako służby porządkowe, żebyście to wiedzieli, i będziemy na samym przodzie - mówił. Przewodniczący NSZZ Solidarność Janusz Śniadek na Placu Piłsudskiego powiedział, że tego dnia do Warszawy zjechała Solidarność w imieniu całego polskiego świata pracy upomnieć się o godność. - W tym wzroście gospodarczym, w tym wzroście wynagrodzeń, który jest faktem, nie uczestniczą wszyscy Polacy. Nasze postulaty dotyczą spraw najprostszych: obrony godności, podmiotowości pracowników, przestrzegania prawa pracy, prawa do emerytur, uprawnień emerytalnych. Najprościej mówiąc, domagamy się, aby Polska szła drogą rozwoju, polegającą na inwestowaniu w człowieka - powiedział naszemu dziennikarzowi. Pomimo deszczu, wielotysięczny pochód solidarnościowców, po zebraniu się na Placu Piłsudskiego ruszył ulicami Warszawy w kierunku budynku Rady Ministrów, aby przekazać swoje postulaty premierowi. Po drodze manifestanci skandowali: nie ma cudu bez naszego trudu! Zbierali również pieniądze na emeryturę dla Donalda Tuska, który jak się później okazało, wyjechał z Warszawy i nie podjął rozmów ze związkowcami. Były przewodniczący Solidarności, Marian Krzaklewski podsumował to krótko. - Ja oczekuję przede wszystkim szybkiego spotkania, mądrego merytorycznego, premiera Tuska z przewodniczącym Śniadkiem. Tak, żeby premier naprawdę dowiedział się, z pierwszej ręki, jakie są najważniejsze sprawy. Bo my je możemy w Polsce rozwiązać, mamy potencjał, mamy wzrost gospodarczy i teraz jest właśnie idealny czas, żeby poprawić te relacje pracownicy - pracodawcy, ale musi tutaj właśnie premier to zrozumieć, muszą się odbyć poważne rozmowy. Dosłownie, musi się tego nawet nauczyć - mówił Krzaklewski. Choć Tusk zignorował manifestantów, górnicy wracali do Jaworzna zadowoleni. Kolejny raz pokazali, jak wielką są siłą. - Myślę, że rząd przyjdzie po rozum do głowy i coś zmieni na lepsze dla naszego środowiska - mówili. Oprócz górników, w manifestacji uczestniczyli także jaworzniccy związkowcy z innych branż. p.jamroz