Zabrzańskie muzeum zgromadziło m.in. szereg sprzętów, ubranek, zabawek i innych sprzętów potrzebnych dawniej do odchowania śląskich dzieci. Przygotowana przez Bogusławę Brol-Pawlicką i zaaranżowana przez Bożenę Mazur czasowa wystawa przypomina m.in. że znaczną część tych przedmiotów sporządzały domowym sposobem zapobiegliwe matki i babcie. Jak zaznaczają muzealnicy, np. ubranka, wózki, łóżeczka lub rowerki (dreirady) zwykle dziedziczono po starszym rodzeństwie, a potem odstępowano dzieciom z dalszej rodziny. Po wielu latach starsi Ślązacy często wspominają, że wszyscy w rodzinie zostali "wykolybani" w tej samej kołysce, "wywożeni" w jednym wózku lub ochrzczeni w tym samym beciku. Na wystawie zgromadzono wiele zabawek, które jednak im bardziej wymyślne, tym były dla dzieci towarem bardziej ekskluzywnym. Królowały więc proste, takie jak szlojdry (proce) czy paciorki (koraliki - turlane do ducki, czyli dołka) lub użyteczne, mające przygotowywać do dorosłego życia. Dziewczynki bawiły się więc w sklep czy dom patelenkami, garnuszkami, trzepaczkami, zastawami stołowymi czy kaffeeserwisami, chłopcy gustowali natomiast w militariach, biegając z odpustowymi karabinami czy przestawiając ołowiane armie. Ponieważ tradycją było podążanie śladem ojca górnika, niektóre zabawki indoktrynowały przyszłych rębaczy czy sztygarów. Eksponaty na wystawę zebrano dzięki współpracy z muzeami miejskimi z Katowic, Świętochłowic, Tarnowskich Gór, Gliwic, Rybnika i Zabrza, część z nich pochodzi też z prywatnej kolekcji Marcina Pogrzeby. Jak podkreślają pomysłodawcy ekspozycji, przygotowana została m.in. z myślą o odbiorcach, których dzieciństwo upłynęło na zabawach podwórkowych, ale też o takich, którzy zapomnieli, że poza komputerem i telewizją świat potrafi czarować prostotą i pomysłowością. Można ją oglądać do 16 maja.