Poszukiwania mogił partyzantów z oddziału Henryka Flamego ps. "Bartek" prowadzono w Barucie oraz w dwóch innych miejscach na terenie województwa opolskiego. We wrześniu 1946 r. funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa, w ramach operacji pod kryptonimem "Lawina", zamordowali w tych okolicach co najmniej 158 żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych ze zgrupowania "Bartka". "Znaleźliśmy ryngraf, zegarek, pierścionek, obrączkę i kolczyki" - powiedział PAP naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN we Wrocławiu dr Krzysztof Szwagrzyk. "Takich rzeczy wcześniej nie odnajdywaliśmy i to jest dla nas bardzo ważny moment. Potwierdza to fakt mordu. Na podstawie tych rzeczy możemy próbować identyfikować ofiary" - wyjaśnił. Do tej pory na Polanie Śmierci w Barucie, gdzie wysadzono w powietrze stodołę, w której umieszczeni byli partyzanci, odnaleziono jedynie kilkadziesiąt fragmentów kości. Wszystkie te rzeczy oraz odnalezione w ostatnich dniach zapalniki do min potwierdzają, że właśnie w tym miejscu doszło do masowego mordu. Mimo wielokrotnych poszukiwań i przekopania polany dotąd nie udało się odnaleźć masowych mogił, w których pochowano szczątki żołnierzy NSZ. Kolczyki świadczą o tym, że wśród ofiar były kobiety. Według zeznań świadków w jednym z transportów z partyzantami jechały dwie kobiety. Teraz ekipa IPN, która na razie zakończyła prace w Barucie, przenosi się na warszawskie Powązki, gdzie będzie pracować przez najbliższy miesiąc. Zarówno na Powązkach, jak i na Opolszczyźnie poszukiwania IPN prowadzone są w ramach projektu badawczego "Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944-1956". W ramach tego projektu prowadzono już prace ekshumacyjne na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu. "Na Opolszczyznę na pewno powrócimy jeszcze w tym roku. Chcemy odnaleźć masowe mogiły, w których pochowano partyzantów. Będziemy szukać, dopóki będą możliwości" - zapowiedział Szwagrzyk. IPN apeluje także do członków rodzin zamordowanych partyzantów o oddanie kodów DNA, które będą pomocne przy identyfikacji szczątków, jeśli uda się odkryć masowe mogiły. Do zgrupowania "Bartka" latem 1946 r. przeniknął agent UB o pseudonimie "Lawina". W rzeczywistości nazywał się Henryk Wendrowski. Podszywając się pod przełożonego "Bartka" z dowództwa NSZ w Gliwicach nakłonił partyzantów do wyjazdu do Europy Zachodniej, by ratować się przed aresztowaniami ze strony UB. Partyzanci wyjechali we wrześniu, w kilkudziesięcioosobowych grupach. Takich transportów było od 3 do 6. Pierwszy nocleg partyzanci mieli zaplanowany na Opolszczyźnie. Tam zostali podstępnie wymordowani, w okolicach miejscowości Grodków, Łambinowice i Barut pod Strzelcami Opolskimi. IPN ustalił, że funkcjonariusze UB zamordowali co najmniej 158 żołnierzy "Bartka". Jednak do dziś nie udało się odnaleźć mogił, w których spoczywają, mimo że miejsca, gdzie doszło do egzekucji, są w miarę dokładnie określone. IPN zapowiedział, że w przyszłym tygodniu wyda komunikat ze szczegółowymi informacjami na temat znaleziska w Barucie.