Honory z rąk ambasadora Izraela Zvi Rav-Nera odebrał osobiście Władysław Porębski. W imieniu małżeństwa Miazgowiczów odebrały je córki. Ich ojciec Władysław 28 czerwca obchodził setne urodziny. We wtorek trafił do szpitala i nie mógł przybyć na uroczystość. Małżeństwo Miazgowiczów uratowało dwie siostry: Reginę i Helenę Schreiber. Córka Krystyna Miazgowicz-Ślezińska w środę drżącym ze wzruszenia głosem podkreślała, że jej rodzice zawsze kierowali się przykazaniami bożymi, a także dewizą: Bóg, Honor i Ojczyzna. Władysław Porębski miał 12 lat, gdy w 1943 roku w piwnicy stodoły, koło jego rodzinnego domu, rodzice użyczyli schronienia kilkorgu uciekinierom żydowskim z sosnowieckiego getta i niemieckiego obozu Blechhammer, jednego z podobozów KL Auschwitz. Przypominał dramatyczną historię, gdy przyniósł uciekinierom jedzenie. Złaknieni informacji z wolnego świata, prosili by został z nimi dłuższą chwile. Ta chwila uratowała im wszystkim życie. Gdyby nie został, wszedłby wprost na niemiecki patrol. Ambasador Zvi Rav-Ner zwracając się do Sprawiedliwych powiedział, że ludzie, którzy ratowali Żydów są wielkimi bohaterami. - Kto uratował jednego Żyda, uratował całe rodziny, cały naród. Ci, którzy nas ratowali są bardzo skromnymi ludźmi. Nie uważają się za bohaterów. Robili to, co - jak mówią - trzeba było zrobić - powiedział dyplomata. Władysław Miazgowicz i jego żona Marta, a także Władysław Porębski zostali już wcześniej uhonorowani Medalami Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, które od 1963 roku przyznaje Instytut Yad Vashem w Jerozolimie. Odznaczenia te otrzymało dotychczas ponad 21,2 tys. osób. Wśród nich najwięcej - bo ponad sześć tysięcy - jest Polaków.