W ten sposób aktywiści Greenpeace domagali się unieszkodliwienia składowiska toksycznych odpadów w Jaworznie (Śląskie). Ekolodzy pojawili się przed siedzibą wojewody o godz. 10. Kilkunastu z nich rozwinęło przed drzwiami budynku płachtę, na której umieścili symbole zanieczyszczenia rzeki - związki chemiczne oraz ludzkie i rybie szkielety. Na dwóch wypełnionych helem balonach unieśli transparent z hasłem "Wojewodo zlikwiduj strefę skażenia". - Chcemy od wojewody publicznego zapewnienia, że składowisko niebezpiecznych odpadów z fabryki pestycydów Organika-Azot w Jaworznie zostanie w ciągu trzech miesięcy zabezpieczone przed dostępem ludzi, przed wyciekaniem do wód gruntowych i rzek, a w późniejszym czasie całkowicie usunięte - mówił rzecznik Greenpeace w Polsce, Jacek Winiarski. Wicewojewoda śląski Adam Matusiewicz, który wyszedł do ekologów i odebrał od nich próbkę skażonej wody, zaliczył składowisko w Jaworznie do sześciu największych na Śląsku "bomb ekologicznych". Obiecał, że w ciągu tygodnia ekolodzy dostaną odpowiedź, co urząd może w tej sprawie zrobić. Wicewojewoda podkreślił, że właściciele terenu w Jaworznie byli już wielokrotnie monitowani w tej sprawie przez służby wojewody i marszałka woj. śląskiego. Ekolodzy podkreślali natomiast, że choć wszyscy mają świadomość problemu, od dawna w tej sprawie nie dzieje się nic oprócz produkcji kolejnych dokumentów. - Wojewódzki inspektor ochrony środowiska doskonale zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Teren jest tam w bardzo niepokojącym stopniu skażony pestycydami i cyjankami, przechodzącymi do dopływu Przemszy, a później do Wisły - potwierdził Matusiewicz. Zastrzegł, że sprawa jest skomplikowana m.in. dlatego, że większość gruntów nie należy - jak w przypadku podobnego składowiska w Tarnowskich Górach - do Skarbu Państwa, ale do zakładów chemicznych i gminy Jaworzno. To do nich należy rekultywacja terenu. Urząd zbada natomiast - jak chcą ekolodzy - możliwości szybkiego ogrodzenia terenu i skierowania zanieczyszczonych wód z tego obszaru do oczyszczalni. Wicewojewoda był pod wrażeniem organizacji i widowiskowości katowickiej akcji Greenpeace. - Gratuluję. Kawał dobrej roboty. Bardzo się cieszę, że są jeszcze ludzie w naszym regionie, którzy starają się o poprawę stanu środowiska i bezpieczeństwa ludzi, bo o to tutaj chodzi - powiedział. Piątkowa akcja była częścią zainaugurowanej w czwartek w Krakowie kampanii Greenpeace pod hasłem "Rzeka nie jest ściekiem". Koordynator akcji Łukasz Supergan, uważa, że w sprawie składowiska w Jaworznie wojewoda śląski powinien powołać zespół, złożony z przedstawicieli władz województwa, samorządu Jaworzna i zakładów, aby wypracować optymalną i najszybszą metodę likwidacji zagrożenia. - Pieniądze na realizację tego celu powinny pochodzić z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska oraz funduszy unijnych - powiedział Supergan. Kampanię "Rzeka nie jest ściekiem" działacze Greenpeace zainaugurowali w czwartek pod Wawelem, skąd w sześciotygodniowy rejs do Gdańska wypłynęła drewniana tratwa. Ekolodzy pokonają nią ok. 900 km. Chcą zwrócić uwagę na zły stan wody w polskich rzekach. Będą domagać się od rządu, władz lokalnych i zakładów przemysłowych radykalnej poprawy sytuacji. Zapowiadają kolejne akcje w ramach tej kampanii.