Laureat jest absolwentem łódzkiej ASP, gdzie obecnie również wykłada. Nagrodzone prace wyglądają jak nietknięte ręką białe płótna. Dopiero przy bliższym spojrzeniu zauważyć można ledwie widoczne antysemickie napisy, które zostały zamalowane. - Mieszkam w Łodzi i chyba to tłumaczy mój pomysł - mówił artysta. Na ścianach łódzkich kamienic bardzo często pojawiają się antysemickie napisy, które są następnie przez łodzian zamalowywane w ramach akcji propagujących tolerancję. Znaczna część prac zakwalifikowanych na tegoroczną "Bielską Jesień" dotyka tematów społecznych lub bezpośrednio komentuje rzeczywistość. Laureat Grand Prix powiedział, że to krok w dobrym kierunku. - Nie ma wątpliwości, że sztuka o niczym zaspokaja jedynie potrzeby twórcy - ocenił. Przewodnicząca jury Jolanta Ciesielska powiedziała, że podczas obecnej edycji zadanie jurorów było trudne nie tylko z powodu ogromnej liczby prac, ale także ich wielkiej różnorodności i z braku wiodących tendencji, nie licząc zdecydowanej przewagi figuracji oraz niemal całkowitego zaniku malarstwa abstrakcyjnego i geometrii. Druga nagroda przypadła Andrzejowi Cisowskiemu, a trzecia Pawłowi Matyszewskiemu. Na "Bielską Jesień" ponad 400 artystów z całej Polski nadesłało ponad 1500 prac. Spośród nich jurorzy, wśród których był między innymi wybitny malarz Leon Tarasewicz, zakwalifikowali do wystawy pokonkursowej 109 prac 37 artystów. Wśród wyróżnionych udziałem w ekspozycji pokonkursowej dominują osoby młode; najmłodszą uczestniczką jest 24-letnia Wioletta Głowacka z Białej Podlaskiej, studentka roku dyplomowego Wydziału Artystycznego UMCS w Lublinie. Więcej niż 50 lat miał tylko jeden artysta. Wystawa pokonkursowa czynna będzie do końca roku. Bielska Jesień jest konkursem o ponad czterdziestoletniej tradycji. Od początku jego organizatorem jest galeria BWA w Bielsku-Białej. Pierwsza edycja odbyła się w 1962 roku. Obecnie jest jednym z najważniejszych w Polsce konkursów malarstwa współczesnego.