Sąd Apelacyjny w Katowicach orzekł, że oprócz przeprosin na łamach gazety, Alicji Tysiąc należy się odszkodowanie w wysokości 30 tys. zł. Żaden światopogląd nie uzasadnia poniżania innych - argumentował sąd, który w ustnym uzasadnieniu wyroku podkreślił, że proces nie dotyczył przekonań religijnych, ale ochrony dóbr osobistych. "Gość Niedzielny" uznaje to prawomocne już rozstrzygnięcie za niesprawiedliwe i ograniczające wolność słowa. Redaktor naczelny "GN" ks. Marek Gancarczyk nie zgadza się z wyrokiem, jego sprzeciw budzi zwłaszcza uznanie, że Tysiąc została porównana do zbrodniarzy hitlerowskich. - Trudno się zgodzić z tym, żebyśmy mieli przepraszać za coś, czego żeśmy nie napisali - powiedział po ogłoszeniu wyroku. Na konferencji prasowej w Warszawie Alicja Tysiąc wyraziła przekonanie, że wyrok w jej sprawie rozpocznie proces zmian. - Może teraz, zanim ktoś poniży lub obrazi kobietę, dobrze się zastanowi - mówiła. Podkreśliła, że przeprosiny "GN" i archidiecezji katowickiej należy traktować jako przeprosiny dla "wszystkich kobiet poniżanych w Polsce przez Kościół". Alicja Tysiąc chciała usunąć ciążę, bo urodzenie dziecka mogło grozić jej nawet utratą wzroku. Po porodzie jej wzrok pogorszył się; przyznano jej pierwszą grupę inwalidzką. Kobieta złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który przyznał jej 25 tys. euro zadośćuczynienia. Trybunał orzekł, że odmawiając usunięcia ciąży Alicji Tysiąc, Polska naruszyła Artykuł 8. Konwencji Praw Człowieka, dotyczący prawa do poszanowania życia prywatnego. Wskazał także na brak w polskim prawie procedur odwoławczych od decyzji lekarzy. W pozwie Tysiąc zarzuciła tygodnikowi naruszenie jej dóbr osobistych w komentujących tę sprawę artykułach. Domagała się 50 tys. i przeprosin za bezprawne sugerowanie w "GN", że usiłowała dopuścić się zabójstwa. Zarzuciła też tygodnikowi, że ingerował w jej życie prywatne poprzez sugerowanie, że nie chciała swego dziecka. Zarzuciła też gazecie porównanie jej do hitlerowskich zbrodniarzy. Zarówno sąd I, jak i II instancji podzielił najważniejsze argumenty Tysiąc i jej pełnomocnika. Rzecznik Episkopatu ks. Józef Kloch, odnosząc się do wyroku w sprawie Tysiąc, podkreślił, że "chrześcijaństwo jest religią miłości, która kocha istoty ludzkie od pierwszych chwil życia, jest też religią, która mówi prawdę, choćby była ona bolesna". Zaznaczył też, iż "wydaje się, jakby myślenie sądu i fakty szły dwoma różnymi drogami". Dodał, że "Gość Niedzielny" rozważa złożenie w sprawie kasacji. Na temat piątkowego wyroku wypowiedział się też metropolita katowicki abp Damian Zimoń. Ocenił, że atmosfera wokół procesu wytoczonego "GN" nie dotyczy tylko użytego języka, "nad którym można dyskutować", ale "wskazuje ona na aktywność środowisk aborcyjnych, które za wszelką cenę chcą doprowadzić do nowych ustaleń prawnych w Polsce". - Żadne prawo stanowione nie może podważyć przykazania Bożego i nakazu Chrystusa - podkreślił abp Zimoń. Przewodnicząca rady Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Halina Bortnowska uważa, że wyrok katowickiego sądu dotyczy faktu obrażenia obywatela przez gazetę, a nie jest werdyktem w sprawie aborcji. Dodała, że - jej zdaniem - nie jest dobre dla pracy duszpasterskiej, aby "katolickie pisma zajmowały się ocenianiem konkretnych, wymienionych z nazwiska osób". - W mojej wizji duszpasterstwa na pierwszym miejscu jest miłosierdzie, przebaczenie i współczucie - powiedziała Bortnowska. Przedstawicielki organizacji pozarządowych, które wspierały Alicję Tysiąc nie kryły zadowolenia z wyroku. - Jestem naprawdę szczęśliwa i zaczynam wierzyć, że Polska stanie się jednak krajem praworządnym - mówiła Teresa Jakubowska z RACJI Polskiej Lewicy. - Jako katoliczka jestem szczęśliwa, że w Polsce zwyciężyła wolność sumienia. (...) Mam nadzieję, że polscy biskupi zrozumieją, że większość katolików na świecie popiera wolność sumienia w państwie prawa, co zresztą jest podstawą doktryny katolickiej od II Soboru Watykańskiego - powiedziała Elfriede Harth reprezentująca sieć organizacji katolickich Kościoły i Wolność.