- Nie wykluczamy, że wybuchły materiały, jakimi w swojej pracy dysponują górnicy. Mogły one pochodzić z kopalni. Policjanci dokonali już przeszukania w miejscu pracy mężczyzny, m.in. jego szafki ubraniowej - powiedział we wtorek rzecznik rudzkiej policji, Krzysztof Piechaczek. Rzecznik zaznaczył, że pewność w tej sprawie policjanci zyskają dopiero wówczas, gdy biegli zbadają przedmioty, znalezione w mieszkaniu, gdzie doszło do wybuchu. Górnik nie był jego właścicielem - wynajmował je. Pracował w kopalni poza Rudą Śląską. Po wybuchu z czteropiętrowego bloku ewakuowano niemal 200 mieszkańców. Po kilku godzinach mogli wrócić do swoich mieszkań. W tym czasie policyjni pirotechnicy sprawdzili budynek, m.in. piwnicę należącą do sprawcy wybuchu. W jego mieszkaniu znaleziono przedmioty, które są teraz badane. Jeżeli potwierdzi się, że materiały wybuchowe pochodziły z kopalni, prawdopodobnie nadzór górniczy skontroluje, jak gospodaruje się tam materiałami strzałowymi. Eksperci podkreślają, że jeżeli po wybuchu zachowały się jakiekolwiek oznaczenia tych materiałów, będzie można łatwo ustalić, skąd i kiedy zostały skradzione.