Do incydentu doszło w mieszczącej się w Rudzie Śląskiej części zakładu - w ruchu "Śląsk". Pracownicy firmy serwisującej urządzenie zlokalizowali awarię i uruchomili windę po prawie 3 godzinach. - Nikomu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Awaryjnie było możliwe wyprowadzenie górników przedziałem drabinowym - to bardzo wąska trasa ewakuacyjna - na wypadek gdyby wszystko inne zawiodło. Jej pokonywanie jest jednak szalenie męczące i trwałoby bardzo długo - powiedział Wojciech Jaros. Podkreślił, że urządzenia wyciągowe, aby zostały dopuszczone do pracy, muszą być wyposażone w dwa niezależne źródła zasilania. - Jak się okazuje, nawet to nie zabezpiecza przed możliwością awarii - przyznał.