W kilku kopalniach stan niektórych głodujących pogorszył się na tyle, że lekarze nakazali im przerwanie protestu. Na ich miejsce natychmiast zgłosili się inni. Wiedzą, że głodówka to ostateczność, ale jak mówią nie mają wyjścia. - Żona mnie popiera. Wie, o co chodzi. Dla dzieci i dla żony trzeba ryzykować - mówi jeden z protestujących. Górnicy boją się zwolnień, ale jeszcze bardziej boją się tego, że po wyrzuceniu z kopalni, nie znajdą innej pracy. Dlatego jak mówią, nie przerwą protestu: - Innego wyjścia nie ma, tylko głodówka. Albo my, albo rząd - mówi głodujący górnik. Do głodówki doszło po kilku demonstracjach górników. Największą zorganizowano kilka dni temu w Katowicach. Była to odpowiedź górników na rządowe plany restrukturyzacji tego sektora: zlikwidowanych ma być 7 kopalń, zwolnionych 35 tys. górników. Od lat sytuacja w górnictwie nie była tak napięta.