Poszukiwani nie zeszli wczoraj do schroniska z pozostałymi 18 osobami. Woleli zanocować pod najwyższym - poza Tatrami - szczytem w Polsce. Nie zważali na silny wiatr i padający śnieg. Teraz potrzebują pomocy. Ratownicy mają z nimi kontakt telefoniczny. Jak szacują, dotarcie do nieodpowiedzialnych turystów może potrwać kilka godzin. Akcję ratunkową utrudnia pogoda, w dodatku wszystkie ślady po nocnej akcji już są zasypane. GOPR-owcy około północy dotarli do wszystkich turystów, którzy zaginęli w Beskidach. Trójka z nich była w poważnym stanie. To dwóch mężczyzn i kobieta, którzy zgubili się na Babiej Górze. Byli skrajnie zmęczeni i mocno wyziębieni. Nie byli już w stanie iść o własnych siłach. Jeden z mężczyzn ma odmrożenia. Ratownicy zwieźli ich na specjalnych noszach na przełęcz Krowiarki, skąd karetki zabrały ich do szpitala w Suchej Beskidzkiej. Część turystów zeszła z GOPR-owcami do schroniska na Markowych Szczawinach. Czują się dobrze. Ratownicy dotarli także do trzech turystów słowackich, którzy zgubili się na Baraniej Górze w Beskidzie Śląskim. Oni również są w dobrym stanie. Sprowadzono ich w bezpieczne miejsce. Słowaków poszukiwało łącznie 10 osób. Pierwsza szóstka, która na skuterach śnieżnych wyruszyła z pomocą, utknęła w śniegu. Wesprzeć ich w akcji musiało czterech kolejnych ratowników. Warunki turystyczne w Beskidach są bardzo trudne. Widoczność ograniczona jest do 500 m. W partiach szczytowych leży około 2 metrów świeżego śniegu, wieje silny wiatr. Na północnych stokach Babiej Góry, najwyższej góry Beskidów, oraz w żlebach obowiązuje drugi stopień zagrożenia lawinowego w pięciostopniowej rosnącej skali.