Ale tylko przez lustro weneckie, żeby ten rzadki ptak nie widział nas i niepotrzebnie się nie stresował. W Polsce w naturze - z winy człowieka, który zbyt ingerował w środowisko - żyje zaledwie kilkaset głuszców. Nadleśnictwo Wisła od pięciu lat prowadzi reintrodukcję tych pięknych ptaków. Jaja trzeba było sprowadzić aż z Białorusi. Gdy młode już się odchowały, zaczęto je kojarzyć. Dzięki temu od trzech lat głuszce są wypuszczane na wolność. W okolicach Baraniej Góry żeruje ich już ponad setka. Niestety, żeby je zobaczyć trzeba mieć albo szczęście albo wiele cierpliwości. Ale leśnicy odradzają takie wypady. - Wolimy żeby ludzie nie chodzili po lesie szukając głuszców i ich nie płoszyli. Dlatego pokazujemy je z bliska u nas - mówi Zenon Rzońca, opiekun głuszców w Nadleśnictwie Wisła. Na terenie hodowli w Istebnej powstał budynek z wybiegiem dla głuszców. Trafiły do niego te ptaki, które urodziły się w niewoli i nie mogą być wypuszczone do lasu, bo same nie dadzą sobie tam rady. Od wiosny są gwiazdami do prezentowania. Żeby zobaczyć piękne ptaki trzeba się wcześniej umówić z przewodnikiem. To duża atrakcja, bo najbliżej głuszce w niewoli można oglądać w ogrodach zoologicznych w Monachium i Innsbrucku. Dorosłe głuszce są wielkości indyka. W okresie godowym samiec rozkłada piękny ogon, skrzydła i pieje. Myśliwi nazywają to szlifowaniem. Podczas tego rytuału ptak głuchnie na kilka sekund. Stąd też jego nazwa. W Polsce głuszce są pod całkowitą ochroną. Edyta Rasmus