W piątek Solidarność podała, że okupacja urzędu rozpoczęła się w obronie czterech osób: przewodniczącego zakładowej Solidarności, dwóch związkowców i jednego pracownika częstochowskiego przedsiębiorstwa, który poprosił o ochronę związku. "Zwolnienia są niezgodne z prawem i bezskuteczne, gdyż dotyczą związkowców objętych ustawową ochroną, ponadto zostały wręczone po upływie miesięcznego ustawowego terminu po stwierdzeniu rzekomych przewinień pracowników" - napisał związek w komunikacie. Związkowcy zażądali od prezydenta Częstochowy Krzysztofa Matyjaszczyka "przywrócenia praworządności w podległej mu spółce". Zapowiedzieli, że nie rozejdą się do domów bez decyzji o wycofaniu zwolnień. Rzecznik prasowy Urzędu Miasta Włodzimierz Tutaj powiedział, że urząd jest organem założycielskim spółki, ale "pracodawcą dla tych osób jest spółka prawa handlowego, czyli jej zarząd". - Z naszej strony można mówić jedynie o mediacji, ponieważ nie powinniśmy komentować sytuacji pomiędzy pracownikami a pracodawcą - powiedział rzecznik. Dodał, że urzędowi zależy na jak najszybszym rozwiązaniu tego sporu i wyjaśnieniu sprawy, dlatego prezydent miasta zwrócił się do częstochowskiego przedsiębiorstwa o zwołanie w trybie pilnym posiedzenia rady nadzorczej. Protest związkowców rozpoczął się w czwartek pikietą przed urzędem miasta. Tego samego dnia związkowcy rozpoczęli okupację urzędu. Przewodniczący regionu częstochowskiego Solidarności, Mirosław Kowalik, powiedział, że w budynku urzędu przebywa obecnie ok. 20 związkowców, w tym cztery osoby, które przystąpiły do głodówki.