Gliwicki samorząd od dawna rozważa likwidację jedynej trasy tramwajowej, po której kursują dwie linie - 1 i 4 - do Rudy Śląskiej i Zabrza. Władze miasta nie chcą utrzymywać tramwajów w swoich granicach, odwołując się - prócz bieżących kosztów - do wysokich kosztów koniecznej modernizacji całej infrastruktury. Podczas pikiety jej uczestnicy, m.in. członkowie "Sierpnia 80" i "Solidarności" oraz mieszkańcy odpalali petardy. Zapowiadali, że jeśli miasto nie zmieni swojej decyzji, dokończą rozpoczętą już procedurę zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania prezydenta Zygmunta Frankiewicza. - Podczas spotkania władz z mieszkańcami 4 kwietnia deklarowano, że decyzja o likwidacji tramwajów już zapadła - mówił lider "Sierpnia 80" Bogusław Ziętek. - Na podstawie dostępnej nam wiedzy skłaniamy się ku temu, by stwierdzić, że utrzymywanie tramwajów w Gliwicach nie jest racjonalne - zaznaczył rzecznik gliwickiego magistratu Marek Jarzębowski. Stronnicy tramwajów argumentują, że Gliwice chcą pozbyć się taniego dla mieszkańców, proekologicznego środka transportu publicznego, rozwijanego powszechnie na zachodzie Europy i najlepszego w zakorkowanych centrach miast. Władze miasta podkreślają, że na razie trwa dyskusja, a ostateczna decyzja zapadnie w połowie maja. - Aby przywrócić tramwaje do racjonalnego stanu, trzeba by to zrobić kompleksowo - zmodernizować 9 kilometrów torowisk w granicach Gliwic wraz z trakcją i kupić nowe tramwaje. To byłaby ogromna kwota rzędu 200-300 mln zł - na jedną linię i 9 kilometrów torów - podkreślił Jarzębowski. Zaznaczył, że obsługująca komunikację tramwajową w aglomeracji katowickiej spółka Tramwaje Śląskie zaoferowała niedawno miastu remont 1,6 kilometrów torowiska w obrębie czterech skrzyżowań, co miałoby kosztować 24 mln zł; z tego połowę środków miałoby wyłożyć miasto. - 12 mln na coś, co praktycznie nie miałoby sensu - ocenił rzecznik. Podkreślił, że decyzja nie jest prosta, oddając jednocześnie prawo do innego zdania sąsiednim samorządom, które zdecydowały o inwestowaniu w tramwaje. W ubiegłą środę władze Zabrza zdecydowały o przeznaczeniu na remonty fragmentów torowisk 16 mln zł w trzech kolejnych latach. W Będzinie z kolei, wskutek zmniejszenia kwoty dofinansowania, Tramwaje Śląskie od marca ograniczyły kursowanie trzech z sześciu linii. Samorząd tego miasta tłumaczył swą decyzję koniecznością oszczędzania i powoływał się na przeprowadzone przed jej podjęciem tzw. pomiary napełnień w tramwajach. Ich analiza wykazała, że z przejazdów tramwajowych korzysta coraz mniej osób, więc stają się nieopłacalne. Średnia dopłata z budżetu miasta do kilometra trasy autobusowej wynosi tam w tym roku 3,48 zł, a do tramwajowej - 6,06 zł. Gmina wyliczyła, że na zawieszeniu części połączeń zaoszczędzi ok. 2 mln zł rocznie. Pikietę w Będzinie zorganizował wówczas "Sierpień 80", rozpoczynając jednocześnie akcję zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta Radosława Barana. Wniosek ma trafić do katowickiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego 4 maja. Związkowcy zapowiedzieli też kolejne pikiety. Tramwajów bronią również naukowcy. W ub. tygodniu kierownik Katedry Transportu Szynowego Politechniki Śląskiej prof. Marek Sitarz, a także kierownik Katedry Dróg i Mostów oraz Zakładu Dróg i Kolei tej uczelni dr hab. Kazimierz Kłosek przesłali prezydentowi Gliwic list otwarty, w którym powołują się m.in. na badania naukowe i dobre przykłady inwestowania w tramwaje m.in. w Poznaniu, Krakowie, Wrocławiu czy Poznaniu.