Nikt nie ucierpiał. Zawalił się dach budynku o powierzchni ponad 1600 metrów kwadratowych. 25 zastępów straży pożarnej pracowało w niezwykle trudnych warunkach - w bardzo wysokiej temperaturze i w oparach bardzo gęstego, gryzącego dymu, którego słup był widoczny z odległości kilkudziesięciu kilometrów. Wewnątrz hali znajdowały się materiały do produkcji zniczy, w tym 150 ton parafiny. - Rozgrzana parafina wylewała się przez drzwi, więc strażacy musieli budować tamy, by ograniczyć jej wypływ. Udało się nie dopuścić do rozszerzenia pożaru na inne budynki - powiedział Wojtasik. Strażacy m.in. wybili dodatkowe otwory w murze, żeby dotrzeć do miejsc, gdzie ogień był najbardziej intensywny. W akcji uczestniczyli strażacy z jednostek w Zawierciu, Dąbrowie Górniczej, Katowicach, Siemianowicach Śląskich, Myszkowie i Częstochowie oraz okolicznych jednostek Ochotniczych Straży Pożarnych. Dogaszanie pożaru potrwa jeszcze kilka godzin. Trwa też szacowanie strat. Spalona hala miała kilkadziesiąt lat. Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego oceni, czy można ją odbudować - wiadomo, że oprócz dachu ogień osłabił też ściany. Przyczyny pożaru ustala policja.