Jak poinformował w poniedziałek rzecznik zabrzańskiej policji aspirant sztabowy Marek Wypych, przesłany w ubiegłym tygodniu do sądu akt oskarżenia dotyczy właściciela firmy. Choć w sprawę zamieszana była też jedna z jego współpracownic, ze względu na aktualny stan zdrowia stanie ona przed sądem w osobnym postępowaniu - po wyzdrowieniu. Właścicielowi firmy za oszustwa internetowe i przywłaszczenia mienia będzie groziła kara do 8 lat więzienia. Według śledczych zabrzańskiej policji i prokuratury rejonowej, Jacek S. nie przestał przyjmować zamówień i wpłat za towar, nawet gdy wiedział, że nie zrealizuje transakcji. Działająca od połowy ub. roku w internecie firma JapanFoto szybko stała się popularna. Oferowała w dobrych cenach m.in. aparaty cyfrowe, obiektywy, karty pamięci, lampy błyskowe i drukarki. Przed świętami, mimo słabnącej złotówki, właściciel jeszcze obniżył ceny sprzętu. Zamówienia złożyło wtedy kilkaset osób, które przelały pieniądze za sprzęt. Z czasem koszt kupowanego przez oskarżonego sprzętu zaczął przewyższać ceny przedstawiane za pośrednictwem strony internetowej. Zgodnie z ustaleniami śledczych, mimo że mężczyzna zdawał sobie sprawę z kłopotów, dalej przyjmował zamówienia. Po zatrzymaniu pod koniec stycznia tego roku Jacek S. przyznał, że nie zrealizował przyjętych zamówień, tłumaczył jednak, że nie było to zamierzone oszustwo, lecz "biznesowa wpadka" wynikająca z nagłego skoku kursu euro. Podczas przesłuchań wyrażał skruchę, wskazywał jednak, że nie wie, jak wyjść z sytuacji. Gdy mimo upływającego czasu jego klienci nie otrzymywali zamówionego towaru, zaczęli organizować się w internecie. Powstało forum dyskusyjne pod nazwą "forum poszkodowanych przez JapanFoto sp. z o.o.". Internauci dzielili się tam własnymi ustaleniami na temat oszustwa, którego padli ofiarą. Wynikało z nich m.in., że pracownicy firmy najpierw dostarczali towar z opóźnieniami, potem próbowali obarczać winą za sytuację pocztę, w końcu przestali odbierać maile i zniknęli. Na początku stycznia poszkodowani zaczęli zgłaszać się na policję. Siedziba firmy okazała się wtedy zamknięta, infolinia - wyłączona, a firmowe konto - puste. Jacek S. został zatrzymany w jednym ze śląskich szpitali. Wiadomo, że kupił firmę od poprzedniego właściciela w czerwcu ub. roku. Wbrew przepisom nie zgłosił tego odpowiednim organom, wniosek o przerejestrowanie złożył dopiero w styczniu. Chwilę potem wnioskował do sądu o rozpoczęcie procedury upadłościowej. Jak poinformował Wypych, w tej sprawie - prócz Jacka S. - zatrzymano też dwie jego współpracownice. Jedną z nich, w toku śledztwa, oczyszczono z podejrzeń. Druga, przeciwko której zebrano wystarczający materiał dowodowy, ze względu na zły stan zdrowia, stanie przed sądem w późniejszym terminie. Wśród oszukanych przez JapanFoto osób dominowały osoby z Polski, niezrealizowane zamówienia spłynęły też jednak np. z Wielkiej Brytanii i od żołnierza z Afganistanu. Oszukani stracili kwoty od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Łącznie ich straty oszacowano wstępnie na ok. 300 tys. zł. Policja zaznaczyła, że wszyscy poszkodowani są informowani o zakończeniu śledztwa drogą e-mailową - na co pozwalają przepisy. To ważne, ponieważ mogą teraz w ramach procesu karnego Jacka S. wnieść przeciw niemu pozwy cywilne o odszkodowanie.