Do żywego - wówczas 30-letniego Nowaka - uwięzionego pod ziemią po silnym tąpnięciu w kopalni "Halemba" w Rudzie Śląskiej, ratownicy dotarli po ponad 100 godzinach nieprzerwanej akcji. Górnik przeżył, ponieważ leżał w pobliżu pękniętej rury, przez którą dochodziło do niego powietrze. Film na kanwie tych wydarzeń, którego premierę przygotowano we wtorek w Katowicach, nakręcił związany z regionem Radosław Dunaszewski. Reżyser wcześniej pracował m.in. przy telewizyjnych cyklach "Katastrofy górnicze" i "Wielkie ucieczki". "Laura" ma wpisywać się w kolejny cykl fabularyzowanych dokumentów "Prawdziwe historie". Scenariusz "Laury" napisali Radosław Dunaszewski i Piotr Fede. Krzysztofa Nowaka zagrał Krzysztof Respondek, jego żonę Marlenę - Sonia Bohosiewicz. W rolę ojca górnika, Hansa Nowaka, wcielił się Marian Dziędziel, a teściowej - Anna Seniuk. Tytułową Laurę - córeczkę Nowaków - gra Julia Kornacka. Mottem filmu wybrano słowa górnika, który - uratowany - miał mówić, że leżąc pod ziemią odcięty od świata wiedział, że nie wszystko jeszcze załatwił w swym życiu, że na górze czekają na niego córka Laura i żona Marlena, a jedyne, co jest w stanie go ocalić, to miłość do nich. Do pracy w kopalni Nowak miał pójść mimo obietnicy danej żonie i jej rodzinie - przyczyną była ciężka sytuacja finansowa związana z chorobą serca Laury. Do silnego tąpnięcia, po którym został zasypany, doszło 22 lutego 2006 r. RMF: PIĘĆ DNI POD ZIEMIĄ - ZOBACZ RELACJĘ URATOWANEGO GÓRNIKA - Modliłem się, rozmawiałem z Bogiem. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że może się nie udać. Czasu trocha było, porozmawialiśmy sobie. Na początku było proszenie, błaganie o to, żeby mi pomógł. Raczej o złości nie było mowy. Powiedziałem sobie - skoro tak musi być - ty jesteś stwórcą i do ciebie należy ostatnie słowo - powiedział Nowak. W momentach zwątpienia starał się myśleć o czymś innym, gwizdał, śpiewał. Gdy słyszał odgłosy akcji ratowniczej, wzywał pomocy. Radość mieszała się z obawą, że jednak może się to nie skończyć szczęśliwie. Kiedy ratownicy byli blisko, pomagał w odrzucaniu gruzu. Największą ulgą był dopływ świeżego powietrza - opowiadał. Ocalony dziękował ratownikom, ludziom ze sztabu akcji ratowniczej i tym, którzy wspierali go duchowo - żonie i córce Laurze, która w czasie akcji ratowniczej tupała i krzyczała: "Nie płaczcie, bo tata żyje; ja wiem, że tata żyje". Nowak podczas pierwszego spotkania przywitał żonę i córkę słowami: "Cześć, bąble". Jego ojciec mówił, że Zbigniew w dniu ocalenia urodził się na nowo, a on sam mógł zapłakać ze szczęścia. Po wypadku Zbigniew Nowak postanowił sobie, że będzie się starał być jeszcze lepszym człowiekiem. Poza tym mówił, że wypadek go nie zmienił. - Starom się być taki, jaki żech był (...) Jo się mało kiedy przejmowoł czymkolwiek, bo życie jest już na tyle ciężkie, że człowiek nie ma czasu myśleć o gupotach, ale żeby żyć szczęśliwie i dać radość żonie i córce - podkreślał Nowak w szpitalu. Film oparty o historię Nowaków wyprodukowała, przy dofinansowaniu środkami Śląskiego Funduszu Filmowego, telewizja TVN. W najbliższych dniach zostanie pokazany w kinach w Katowicach, Raciborzu i Żywcu. Jesienią "Laura" ma być wyemitowana w telewizji.