Przedstawiciele lokalnych władz są przekonani, że chodzi o drapieżnika, który w Polsce nie występuje na wolności. W lublinieckim starostwie w środę zebrał się sztab kryzysowy. Jak powiedziała rzeczniczka policji w Lublińcu młodsza aspirant Iwona Ochman, w poniedziałek mieszkaniec Kochanowic poinformował, że z odległości ok. 100 m widział dużego dzikiego kota. Według jego relacji, zwierzę miało brązową sierść z czarnymi cętkami. - Wczoraj zgłosił się inny mieszkaniec Kochanowic, który także powiedział, że widział dużego kota - dodała Ochman. W rejon, gdzie miał być widziany drapieżnik, skierowano dodatkowe patrole policji. Funkcjonariusze radzili mieszkańcom, żeby dobrze zabezpieczyli zwierzęta hodowlane. Rzeczniczka dodała, że w miejscu, gdzie miał być widziany drapieżnik, znaleziono odciski łap. Nie wiadomo jednak jeszcze, czy na pewno należą do przedstawiciela rodziny kotowatych. Na ten temat mają się wypowiedzieć przedstawiciele kół łowieckich, którzy jeszcze w środę mają dojechać na miejsce. Starosta lubliniecki Joachim Smyła jest przekonany, że informacje przekazane przez osoby, które miały widzieć kota, są w pełni wiarygodne i że rzeczywiście chodzi o zwierzę, dla którego polskie lasy nie są środowiskiem naturalnym. - Potwierdzają to dwie niezależne relacje, zagryziona sarna i kilkadziesiąt śladów łap - powiedział starosta po posiedzeniu sztabu kryzysowego. Przedstawiciele władz nie podają, o jaki konkretnie gatunek z rodziny kotowatych chodzi, choć opis może wskazywać na irbisa. Smyła przypuszcza, że zwierzę mogło uciec z nielegalnej hodowli. - Chcemy poinformować mieszkańców, by spacerując w naszych lasach, zachowali ostrożność. Nie należy też jednak siać paniki. Chodzi o dzikie zwierzę, które stroni od ludzi - zaznaczył starosta. To kolejny w ostatnich dniach sygnał o dzikim kocie grasującym na terenie woj. śląskiego. Jeśli wierzyć tym doniesieniom i chodzi o jedno zwierzę, drapieżnik od kilku dni wędruje na północ, w kierunku centralnej Polski. W niedzielę dużego drapieżnika miał widzieć mieszkaniec Bytomia, spacerujący z psem w rejonie kompleksu sportowego Dolomity. Poszukiwanie z udziałem leśników, łowczych i weterynarza nie przyniosły żadnych rezultatów. Jednocześnie policyjne patrole ostrzegały spacerujących ludzi przed potencjalnym zagrożeniem. Policjanci opowiadali, że niektórzy spacerowicze reagowali śmiechem, inni - przerażeniem. Na początku marca na południowej Opolszczyźnie zauważono grasujące dzikie zwierzę, najprawdopodobniej pumę. W miejscowości Łany, w powiecie kędzierzyńskim nieznany drapieżnik zniszczył solidną klatkę i pożarł znajdującego się w niej królika. Na miejscu zabezpieczono ślady dużego zwierzęcia nie występującego w Polsce na wolności. Wojewoda opolski uruchomił wówczas specjalną infolinię w sprawie drapieżnika. Podobna sytuacja miała miejsce w październiku 2008 r. w Małopolsce. Tam też miał grasować duży kot - puma. Mimo szeroko zakrojonych poszukiwań, w czasie których użyto nawet helikoptera, policji nie udało się znaleźć tego drapieżnika.