Chłopiec wcześnie rano zadzwonił do swego dziadka, mówiąc że wszyscy w domu mają zawroty głowy i źle się czują. Wiedziony złym przeczuciem dziadek wezwał pogotowie i sam pobiegł do domu wnuka. Cała rodzina miała już objawy poważnego zatrucia. Powodem był niesprawny piec gazowy i niedrożne przewody wentylacyjne. - Najważniejsze, że chłopiec wykazał się trzeźwością umysłu i w niebezpiecznej sytuacji mądrze zareagował wzywając pomoc, która prawdopodobnie ocaliła życie całej rodziny. To mieszkanie było bardzo szczelne, a przewody wentylacyjne prawdopodobnie zatkane - powiedziała rzeczniczka częstochowskiej policji nadkomisarz Joanna Lazar. Lekarze pogotowia, które po interwencji chłopca, a potem dziadka, w sobotę wczesnym rankiem przyjechało do Kuźnicy Lechowej, zdecydowali o hospitalizowaniu całej rodziny. Najciężej zatruty ojciec trafił na oddział ratunkowy szpitala św. Barbary w Sosnowcu. Chłopca, jego matkę i 15-letnią siostrę przewieziono do szpitala w Częstochowie. Częstochowscy policjanci wskazują, że to kolejna w ostatnich dniach w regionie mądra interwencja dziecka w sytuacji zagrożenia. W miniony wtorek siedmioletni Kuba z Zabrza wezwał policję, gdy do jego mieszkania wtargnął 52-letni pijany mężczyzna. Dzięki zgłoszeniu chłopca policjanci na miejscu zatrzymali intruza.