Natomiast gdzie indziej znaków na drzewach jest zatrzęsienie. - Z oznakowaniem beskidzkich szlaków mamy prawdziwe urwanie głowy - powiedział gazecie Jakub Nowak, prezes Babiogórskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego w Żywcu. Znaki są niszczone z powodu wycinki drzew, niektóre przebiegają przez prywatne tereny i właściciele nie wyrażają zgody na znakowanie, a na dodatek część znaków niszczą wandale. W Beskidach jest też problem nadmiaru znaków. Bo gminy - wspólnie z różnymi stowarzyszeniami - oznaczają na swoich terenach szlaki rowerowe, papieskie, spacerowe, historyczne i inne. Robi się znakowy misz-masz - czytamy w "Dzienniku Zachodnim".