- Spaceruje po ulicach, polach, błąka się po lesie... Zadzwoniłam do ogrodu zoologicznego, skontaktowałam się z osobą odpowiedzialną za zwierzęta kopytne, która oświadczyła, że ogród zoologiczny nie będzie łapał puszczonej samopas lamy, ale przestrzegła, iż jest to zwierzę, które może być niebezpieczne. Bo jak się zdenerwuje, to może stratować - mówi w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim" nauczycielka jednej z bieruńskich szkół. Pracownicy Urzędu Miejskiego w Bieruniu powiedzieli kobiecie, że o lamie wiedzą. Zdradzili, że posiadają informację także o właścicielu zwierzęcia. Niestety - jak dodali - nie potrafią się z nim skontaktować. Działań w kierunku schwytania lamy nie podejmuje też policja. Straż miejska odpowiada, że "nie została przeszkolona do łapania lam". - Odpowiedniej firmy też nie wynajmą, bo to kosztuje... 280 zł - mówi nauczycielka. Rozwiązanie problemu lamy na wolności zdaje się przerastać władze miasta oraz służby. Dzisiaj kobieta usłyszała, że urząd wciąż nie wie, co robić.