Koncert zabrzmiał pod wieżą gliwickiej Radiostacji. Dokonaną tam 70 lat temu "prowokację gliwicką" hitlerowska propaganda wykorzystała jako pretekst do agresji na Polskę 1 września 1939 r. W liście skierowanym do uczestników uroczystości prezydent Lech Kaczyński apelował o pamięć i o to, by nikt nie przechodził obojętnie obok przypadków fałszowania historii. "W konfrontacji ze złem Polska od początku do końca była po dobrej stronie" - podkreślił. Szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek mówił o konieczności "przezwyciężenia" przeszłości. Przygotowane przez władze Gliwic i Narodowe Centrum Kultury plenerowe widowisko było częścią ogólnopolskich obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowej. Gliwicka uroczystość - w której wzięli udział kombatanci, politycy, samorządowcy i licznie zgromadzeni mieszkańcy - miała nieść przesłanie pokoju i pojednania oraz być ostrzeżeniem przed wszelkiego rodzaju totalitaryzmami. - To jest uroczystość naszej siły w Unii Europejskiej. My dzisiaj nasze napięcia, wojny, zamieniliśmy na negocjacje, czasem trochę żmudne i niepokojące, ale negocjacje, które prowadzą zawsze do jak widać niezłych rozwiązań, bo mamy się dobrze, chwalimy sobie nasz pobyt w UE - powiedział uczestniczący w uroczystości przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek. - Pozycja Polski w UE rośnie, zależy ona od takich miast jak nasze. Zależy od tego, czy będziemy potrafili przezwyciężyć przeszłość i myśleć o przyszłości" - dodał Buzek, który od 17 roku życia mieszkał w Gliwicach. - Oczywistym jest, że upamiętnianie hitlerowskiej prowokacji byłoby nieporozumieniem. Jednak przypomnienie, jak wyglądały początki katastrofy, która ogarnęła cały świat jest celowe - zaznaczył prezydent Gliwic Zygmunt Frankiewicz. Jak dodał, chodzi o znajomość historii i ostrzeżenie przez zagrożeniami. Frankiewicz przypomniał, że zła sława Radiostacji nie skończyła się wraz z II wojną światową. Przez wiele lat wykorzystywał ją reżim komunistyczny - do zagłuszania zachodnich stacji radiowych. W liście do uczestników uroczystości Lech Kaczyński, wspominając prowokację gliwicką, podkreślił, że "nie pierwszy i nie jedyny to raz w historii przypadek, gdy agresywne imperium przedstawia siebie jako ofiarę, usprawiedliwiając własną przemoc rzekomą samoobroną". Kaczyński przypomniał, że upozorowany atak na Radiostację było preludium najstraszliwszej w dziejach ludzkości wojny, a 1 września dla Polaków na zawsze pozostanie bolesną datą. Cierpienie i heroizm ojców - podkreślił prezydent - zobowiązuje do pamięci. - Nikomu nie wolno obojętnie przechodzić obok aktów przeinaczania czy fałszowania historii. Nie możemy lekceważyć prób dezawuowania polskiego wkładu w zwycięstwo nad niemieckim faszyzmem, obciążania nas odpowiedzialnością za zbrodnie popełnione przez okupanta czy też relatywizacji tych zbrodni i przedstawianie ich sprawców jako ofiar - napisał prezydent. - W konfrontacji ze złem Polska od początku do końca była po dobrej stronie. Polscy żołnierze walczyli nieustępliwie na niemal wszystkich frontach II wojny światowej, mieliśmy wielki udział w wojennym zwycięstwie - podkreślił w liście prezydent. Wskazał, że światło to symbol prawdy, ale też pokoju, który pojednał walczące niegdyś narody. Ponadgodzinną "Mszę dla pokoju" katowicki NOSPR pod dyrekcją Michała Klauzy wykonał z towarzyszeniem Chóru Filharmonii Śląskiej w Katowicach, Chóru Polskiego Radia w Krakowie, a także solistów: Izabeli Kłosińskiej (sopran), Anny Lubańskiej (mezzosopran), Rafała Bartmińskiego (tenor) oraz Piotra Nowackiego (bas). Niedzielny koncert - prowadzony przez Jerzego Zelnika - uzupełniały projekcje fragmentów filmu "Operacja Himmler" z 1979 r. w reż. Zbigniewa Chmielewskiego rekonstruującego przebieg i okoliczności hitlerowskiej prowokacji. Po raz pierwszy pokazana została też iluminacja wieży Radiostacji - wykonana specjalnie na rocznicowe obchody. Zgodnie z zamysłem przygotowanej kosztem 7,5 mln zł nowej oprawy wizualnej Radiostacji, ma to być "miejsce światła". Taki charakter nadaje przebudowanemu kompleksowi światło kilkunastu tysięcy białych diod, dwie fontanny ze stabilną taflą wody i przezroczyste ogrodzenie z hartowanego szkła. Równolegle do zagospodarowania obszaru wokół wieży, kosztem 1,7 mln zł wyremontowano budynek techniczny Radiostacji, gdzie mieści się Muzeum Historii Radia i Sztuki Mediów, będące oddziałem gliwickiego muzeum. Kompleks obiektów Radiostacji zbudowała w latach 1934-35 niemiecka firma Lorenz. Najcenniejszym obiektem jest 110-metrowa wieża nadawcza, wykonana z drewna modrzewiowego, szczególnie odpornego na szkodniki i czynniki atmosferyczne. Radiostację, już w 1964 r. wpisaną na listę zabytków, samorząd Gliwic kupił od Telekomunikacji Polskiej za ponad 700 tys. zł jesienią 2002 r. Obiekt ten niemal w całości zachował wystrój i wyposażenie sprzed II wojny światowej, m.in. przedwojenne urządzenia nadawcze. 31 sierpnia 1939 r. do niemieckiej radiostacji w niemieckich wówczas Gliwicach wtargnęło kilku uzbrojonych esesmanów w cywilnych ubraniach. Napastnicy sterroryzowali niemiecką załogę i nadali po polsku komunikat: "Uwaga! Tu Gliwice. Rozgłośnia znajduje się w rękach polskich...". Jak pisze klucznik Radiostacji Andrzej Jarczewski, prowokacja skończyła się kompletnym fiaskiem i "potrzebne były potem bardzo grube nici propagandowe, żeby można było ten fakt wykorzystać w gazetach". W czwartek 31 sierpnia 1939 r. Radiostacja gliwicka nie nadawała własnego programu, lecz tylko retransmitowała audycję z Wrocławia. Nie można było po prostu odebrać głosu spikerowi i odczytać przygotowany komunikat. Studio dziennikarskie mieściło się bowiem w zupełnie innym budynku oddalonym od Radiostacji o kilka kilometrów. Jedynym sposobem na zawładnięcie eterem było więc skorzystanie z tzw. mikrofonu burzowego (w czasie burzy przerywano audycje i przez ten właśnie mikrofon doradzano słuchaczom, by uziemili anteny). Następnego dnia Hitler wygłosił przemówienie, w którym rozpoczęcie wojny uzasadnił prowokacjami granicznymi, dokonanymi rzekomo przez stronę polską. Prawda o "prowokacji gliwickiej" wyszła na jaw dopiero na procesie norymberskim.